Rozbójnik/Prymus/Słuchacz
Czyli kilka strategii przetrwania warsztatów z dzieciakami.
Dziś o jednym z narzędzi, które przydają się w pracy z
dzieciakami. Każdy, komu zdarzyła się taka praca, wie dobrze, że złapanie uwagi
całej grupy jest wyzwaniem równie trudnym, jak zatrzymanie czołgu przy pomocy
pistoletu na wodę. Zwłaszcza jeżeli opowiadanie trwa ponad 20 minut. Na
początku swojej pracy z dziećmi łudziłem się, że jest to możliwe, ale
rzeczywistość szybko zweryfikowała moje błędne mniemania. Konieczność
ustawienia sobie grupy stała się więc zadaniem priorytetowym.
1. Minimalizacja strat
Nie ma co się oszukiwać, że grupa w całości za mną pójdzie.
Dzieciaki (zwłaszcza dzisiaj) są rozkojarzone i często zamiast słuchać tego, co
aktualne, żyją w widzianych dzień wcześniej kreskówkach. Można próbować zagonić wszystkich do słuchania, zmusić, żeby siadły na tyłkach i uważały, ale warto najpierw zapytać, czy gonienie za garstką nie zabije to entuzjazmu i nie rozproszy energii całej grupy.
Jeśli rozproszy, niech garstka sobie biega - lepiej mówić, do tych, które słuchają.
Jeśli natomiast mam szansę ustawić całość grupy w mało inwazyjny sposób, grzechem byłoby z takiej szansy nie
skorzystać.
2. Segregacja
Zasadniczo dzielę dzieci na trzy grupy. Pierwsza, to te,
które mogą mi rozbić opowiadanie. Głównie przez swoje nastawienie. Albo ci, o
których wspomniałem wyżej (biegają, biegają, biegają), albo też te dzieciaki, które przychodzą z
nastawieniem, że to, co robię jest głupie i nie chcą się w to bawić. Tę grupę
nazywam Rozbójnikami. Druga grupa to te dzieci, które od początku buzują
entuzjazmem. To takie prymusy, które chcą tworzyć, całe chodzą, żeby dokończyć
zdanie, odpowiedzieć na zadane pytanie, wykonać zadanie. Z nimi nie ma
najmniejszego problemu, bo niezależnie od tego, co się będzie robiło i tak będą
ze mną. To są Prymusi. Trzecia grupa to ci, którzy słuchają (zresztą nazywam
ich Słuchaczami). Nie są ani specjalnymi Rozbójnikami, ani specjalnymi
Prymusami. Po prostu są. Trzeba bardzo uważać na tę grupę, bo ona idzie za
większością... albo za najmocniejszymi. Jeśli większość rozrabia, oni też rozrabiają. I wtedy jest koniec
gry. Gdy opowiadam, chodzi mi przede wszystkim o nich.
3. Sprzymierzeniec
Jeżeli w grupie jest jedno szczególnie niezadowolone
dziecko, staram się budować opowieść na nie. Poświęcam mu najwięcej uwagi,
zadaję najwięcej pytań, staram się sprawić, żeby takie dziecko poczuło się
naprawdę ważne. Nie wiem, czy to reguła, ale najwięksi Rozbójnicy są zazwyczaj
bardzo inteligentni i na tej inteligencji można wiele wygrać. Przy odpowiednim
podejściu, przekonanie do siebie takiego dziecka daje nam nie tylko większy
spokój w grupie (bo spokojny Rozbójnik uspokaja Słuchaczy), ale czasem wyciąga na
wierzch takie skarby, o jakich nawet nie śniliśmy. Skarby ukryte w dziecku.
4. Entuzjazm
Ta strategia wykorzystuje entuzjazm Prymusów. Opowiada się
albo na Prymusów, albo na Słuchaczy, podbijając ich entuzjazm dzięki pomocy
Prymusów. Strategia psychologiczna jest taka: „skoro wszyscy tak fajnie się bawią, to
znaczy, że to naprawdę jest fajne. Więc dlaczego się w to nie bawić?”. Im
bardziej uda się nakręcić grupę, tym bardziej sama będzie chciała działać. Nie
można zapomnieć tylko o jednej rzeczy – przygotowaniu miejsca dla Rozbójnika.
Jeśli nie chce zacząć warsztatów z nami, to trudno. Dajmy im wolną rękę. Nie
wykluczajmy ich jednak. Tutaj nie działa zasada, skoro nie chcesz się z nami
bawić, to nie będziesz. Raczej, skoro nie chcesz się z nami bawić, to może za
chwilę zachcesz, a jeśli zachcesz, będzie super. Ja staram się zostawić dla
takiego dziecka przygotowane stanowisko pracy. Mówię wtedy: „jeśli przyjdzie ci
ochota, dołącz do nas”. Zazwyczaj działa.
5. Tyły
To w zasadzie zdarzyło mi się raz, ale nauka była bezcenna i
bez zabezpieczenia tyłów zginąłbym marnie. Pracowaliśmy w zoo. Że grupa była
duża, a teren zabaw dość otwarty, dzieciaki rozpierzchały się jak płoszone
gołębie. Zabawy przygotowane były na dość restrykcyjnym scenariuszu, a grupy
przekraczały trochę ponad 30 osób. Perspektywy były optymistyczne niczym widok
nadchodzącej tsunami. Na szczęście pracowałem wtedy z koleżanką, z którą świetnie się dogadywaliśmy. Podział był
taki, że ja dbam o entuzjazm grupy, ona zabezpiecza tyły. Ja dbałem o entuzjazm, a jej zadaniem było po
prostu temperowanie Rozbójników. Wrzucaniem ich z powrotem do grupy. Była w tym
pierwszorzędna, i dzięki niej, te spłoszone gołąbki mogły wrócić do grupy.
Niektóre nawet złapały się na falę entuzjazmu i już zostały.
Komentarze
Prześlij komentarz