O dwóch męskościach (suplement świąteczny)
Na warsztacie: pierwszy rozdział Ewangelii Łukasza
Bóg wybiera porządnych chłopów
Zachariasz był dobrym i sprawiedliwym człowiekiem. Życie
jego było nienaganne. Zachariasz podobał się Bogu, wypełniając wszystkie
przykazania zakonu mojżeszowego. Z zawodu był kapłanem – zajmował się on usługiwaniem przy świątyni. Ze
swoich obowiązków wywiązywał się należycie. W życiu osobistym układało mu się
całkiem nieźle – miał on żonę, która, podobnie jak on, prowadziła życie godne
naśladowania. Nikt ich jednak nie naśladował, bo wśród Żydów panowało
przekonanie, że jeśli kobieta nie może urodzić dziecka, musiała nieźle
nagrzeszyć (a niestety żona jego, Elżbieta, była bezpłodna).
Tak przynajmniej myśleli ludzie, w oczach Boga Zachariasz
pozostawał sprawiedliwym i to do tego stopnia, że Wszechmogący postanowił wyznaczyć jemu i jego żonie szczególne miejsce w planie zbawienia. Kiedy Zachariasz składał w świątyni ofiarę
z kadzidła, objawił mu się anioł – dokładnie anioł Gabriel. Oczywiście, takie
ukazanie się anioła to nie rurki z kremem i Zachariasz zdrowo się przeraził.
Anioł uspokoił go tymi słowami:
Nie bój się, Zachariaszu, bo wysłuchana została modlitwa twoja, i żona twoja, Elżbieta, urodzi syna i nadasz mu imię Jan.
Potem anioł opowiedział jeszcze, że będzie to nie byle kto,
że syn Zachariasza zdrowo namiesza w duchowym porządku świata i w zasadzie
będzie największym prorokiem jakiego widział Stary Testament (tak w każdym
razie powiedział o Janie Jezus jakiś czas później).
Zachariasz ufa sobie
Zachariasza tak wryła ta wiadomość, że zapytał Gabriela, po
czym pozna, że anioł mówi prawdę. W odpowiedzi usłyszał, że znakiem będzie to, że dopóki
rzeczy się nie staną, jak zostały przepowiedziane, Zachariasz straci mowę. I
stracił.
Od tego momentu Zachariasz staje się niemym bohaterem wydarzeń
– dosłownie i w przenośni. Na plan pierwszy wysuwają się dwie kobiety –
Elżbieta, która podług słów Gabriela zaokrąglała w miejscu wiadomym, oraz jej
krewna Maria, która jeszcze nigdzie nie okrąglała w tamtym czasie, ale która
zaokrągleć miała niebawem, nosząc w swoim łonie dzieciaka jeszcze bardziej
wyjątkowego niż syn Elżbiety. Przez trzy miesiące w domu Zachariasza rządziły
te dwie kobiety. To zapewne jest czas, w którym w kapłanie nastąpiła przemiana.
Czas próby
Zachariasz czekał na moment swojej próby. Nadarzył się on,
gdy syn jego przyszedł na świat. Zebrali się sąsiedzi, rodzina i znajomi, żeby
nadać dziecku imię. Zgodnie z żydowskim obyczajem, imię powinno być w jakiś
sposób związane z rodziną. Postanowiono, że będzie po ojcu - Zachariasz. Na tę
decyzję ogółu, Elżbieta postawiła się okoniem i powiedziała, że guzik, że będzie
Jan. Nikomu, takie wtrącanie się baby w ważne sprawy nie przypadło do gustu,
ale wtedy głos, jeśli można tak powiedzieć, zabrał Zachariasz. Wymigał, że chce
woskową tabliczkę, na tejże napisał, że guzik, że będzie Jan. Zamienił niewiarę
swoją w posłuszeństwo i wtedy pyk – wrócił mu głos. A jak już zaczął mówić, to z grubej rury. O
żadnych pierdołach, jedynie o rzeczach najważniejszych – wielbił Boga i
prorokował.
Zachariasz ma w sobie to coś, o czym pisałem w ostatnim
tekście (o dwóch męskościach) – w porządku, może i jest dobrym człowiekiem, ale ta
dobroć wypływa z pewnej koncepcji, którą nosi w głowie. Nic w tym złego, bo
dzięki swojej koncepcji dobrze czyni (tak, jak dobrze czynił braciszek, wyprowadzając
siostrzyczkę z domu, albo Jaś, rzucając za sobą kamyczki). Postawa Zachariasza
doprowadza go do momentu, w którym postawiony zostaje przed czymś, co boskie i
niezrozumiałe (wkracza w przestrzeń działania praw przygody).
Kiedy już się tam znajduje, nie potrafi odpowiedzieć swojej
przygodzie, jak należy. Podobnie, jak braciszek zamienił się w jelenia, a Jaś
trafił do klatki czarownicy, tak Zachariasz utracił głos. A wraz z nim
inicjatywę. Jego rola, jako mężczyzny staje się całkowicie bierna. To co
męskie, musi ustąpić temu, co kobiece. Zachariasz miał na tyle szczęścia, że
trafiły mu się dwie całkiem dorzeczne babeczki, które potrafiły pobudzić w nim
drugą stronę mężczyzny. To, co początkowo nie potrafiło właściwie rozeznać sytuacji i poddało w
wątpliwość słowa Gabriela (to co z dołu), zastąpione zostało tym, co ufało
objawieniu (temu co z góry) i potrafiło o nim prawidłowo zaświadczyć. Koncepcja, którą Zachariasz nosił w głowie zjednoczyła się z tym, co działo się w jego życiu.
Suplement do suplementu
Kobiety, które tęsknią do rycerza na gniadym koniu mogą być pewne - znajdą takiego. Będzie wszystkim tym, czego mogą pragnąć... na początku drogi. Jest nas wielu. Sam jestem jednym z tych rycerzy. Bywałem nim zbyt często, zbyt boleśnie często.
Na początku wszystko udawało się pięknie. Błyskotliwie, czarująco, uwodzicielsko i całkowicie naturalnie. Ale wraz z pierwszym sukcesem przychodziło pierwsze zniechęcenie. Satysfakcja, która wpędzała w bierność i w rutynę. To jest ten moment, kiedy rycerz okazuje się być tchórzem, albo zaczyna obrastać w tłuszcz, brudne podkoszulki i domowe bambosze. Kobieta jest zrozpaczona, jej marzenie o męskiej cudowności leci na twarz w błoto dni powszednich i już zaczyna marzyć o kolejnym rycerzu na innym - karym, siwym czy bułanym koniu, marząc o tym, by znów było błyskotliwie, czarująco i uwodzicielsko. Nie wiedzą, że ten mężczyzna, który okazał się wielkim rozczarowaniem przechodzi pewien etap. Jeśli przejdzie go pomyślnie, kobieta będzie mieć coś więcej niż tylko rycerza, będzie mieć króla. Aby do tego dotrzeć, potrzebna jest też ona - kobieta. Niestety, rozczarowanie często nie pozwala dostrzec nawet rycerza. Zostaje tylko to, co małe, z czego król nigdy się nie wykluje. I jeśli to potrwa dłużej - zostaną dwa złamane życia. A nie musi tak wcale być.
Na początku wszystko udawało się pięknie. Błyskotliwie, czarująco, uwodzicielsko i całkowicie naturalnie. Ale wraz z pierwszym sukcesem przychodziło pierwsze zniechęcenie. Satysfakcja, która wpędzała w bierność i w rutynę. To jest ten moment, kiedy rycerz okazuje się być tchórzem, albo zaczyna obrastać w tłuszcz, brudne podkoszulki i domowe bambosze. Kobieta jest zrozpaczona, jej marzenie o męskiej cudowności leci na twarz w błoto dni powszednich i już zaczyna marzyć o kolejnym rycerzu na innym - karym, siwym czy bułanym koniu, marząc o tym, by znów było błyskotliwie, czarująco i uwodzicielsko. Nie wiedzą, że ten mężczyzna, który okazał się wielkim rozczarowaniem przechodzi pewien etap. Jeśli przejdzie go pomyślnie, kobieta będzie mieć coś więcej niż tylko rycerza, będzie mieć króla. Aby do tego dotrzeć, potrzebna jest też ona - kobieta. Niestety, rozczarowanie często nie pozwala dostrzec nawet rycerza. Zostaje tylko to, co małe, z czego król nigdy się nie wykluje. I jeśli to potrwa dłużej - zostaną dwa złamane życia. A nie musi tak wcale być.
***
Ilustracje do dzisiejszego tekstu sponsorują: Mariotto Albertinelli, Julius Schnorr von Carolsfeld, Otto Eliger
Komentarze
Prześlij komentarz