Przerwana opowieść
Na warsztacie: Ederland, animacja
(w zakładce streszczenia baśni znajduje się streszczenie Ederland)
(w zakładce streszczenia baśni znajduje się streszczenie Ederland)
To będzie historia o Zuzi, dziewczynce, która uczestniczyła w jednych z zajęć "Baśniowej szkoły rysunku". Zuzia przyszła do nas trochę później i nie bardzo miała ochotę dołączyć do zajęć. Krążyła tylko tu i tam, próbując zwrócić na siebie uwagę. Swoim zwyczajem przygotowałem dla niej miejsce i powiedziałem, że jeśli tylko będzie miała ochotę dołączyć, wszyscy na nią czekamy, po czym wróciłem do innych dzieci.
Wewnętrzny opór
Zuzia nie dołączyła do rysowania, za to słuchanie dość ją zaabsorbowało. Opowiadałem tego dnia Ederland - duńską baśń, przeznaczoną raczej dla starszych dzieci. Opowieść jest dość skomplikowana i stanowi spore wyzwanie emocjonalne. Jest w niej niemało strachu, duża doza sprytnych konceptów głównej bohaterki i równie dużo brutalności. Z perspektywy czasu myślę, że dla tamtej publiczności była to historia nieodpowiednia. Niemniej, kości zostały rzucone i słowa opowieści już zaczęły się toczyć. Dzieci, a ja wraz z nimi weszliśmy w proces. Większość rysowała, a Zuzia słuchała, przechodząc z miejsca na miejsce.
Kiedy dotarliśmy do sceny, w której źli czarownicy gonią Ederland i już, już mają ją schwytać, Zuzia podeszła do mnie i z groźną miną powiedziała:
- Nie podoba mi się ta historia. Nie chcę jej.
A potem, prawie do samego końca chodziła za mną i powtarzała tę frazę jak mantrę. Gdyby po prostu opowieść się jej nie podobała, Zuzia zapewne zajęłaby się czymś innym. Tymczasem ona krok w krok powtarzała swoje "nie podoba mi się ta historia". Moje słowa dotarły do punktu, w którym pobudziły w dziewczynce pokłady lęku. Zuzia postanowiła, że przerwie opowieść. W pewnym momencie sam zacząłem się zastanawiać, czy nie byłoby to rozsądne rozwiązanie. Jak już mówiłem, troszkę z doborem baśni przesadziłem. Więc może by jakoś załagodzić, może by gdzieś skrócić, posłodzić odrobiną przedwczesnego happy endu, myślałem. Na szczęście szybko zorientowałem się jak nieroztropne byłoby to rozwiązanie. Nie zważając na protesty Zuzi skończyłem opowieść.
Przerwana opowieść
Patrząc na marsowe czoło małej dziewczynki, zrozumiałem jedno. Że jeśli ktoś wchodzi do lasu, to musi też z niego wyjść. A jeśli ja go do tego lasu wprowadziłem, jestem odpowiedzialny też za to, żeby wskazać mu drogę na zewnątrz. I to niezależnie od tego, czy mojemu podopiecznemu się to podoba, czy też nie.
Gdybym przerwał opowieść w tym punkcie, dlatego, że się Zuzia się wystraszyła, zostawiłbym ją z tym właśnie strachem. W poczuciu zagrożenia i, co gorsza, niepewności. Czarownicy ciągle goniliby małą Ederland, ciągle byliby tą siłą, której nie da się przechytrzyć, która siedzi za plecami, kiedy Zuzia szłaby sama ulicą, która czai się w mroku, kiedy idzie spać. Przerwanie opowieści zostawiłoby ją rozgrzebaną w miejscu, z którego najciężej ruszyć dalej. W tym miejscu strachy mieszkają najbliżej powierzchni skóry.
Odpowiedzialność animatora leży w przeprowadzeniu dziecka na drugą stronę lasu i warto to powtórzyć - niezależnie od tego, czy ono tego chce, czy nie. Grunt, żeby nie zostawiać go w lesie. W przypadku Zuzi sprawa okazała się prosta, wystarczyło zacząć trochę bardziej opowiadać na nią, zwracać na nią więcej uwagi, żeby lepiej mogła odebrać finał opowieści. Takie rozwiązanie może nie przyniosło olśniewających efektów i może inne dzieci miały prawo kręcić na mnie nosem, ale najważniejsze było to, że wszyscy wyszliśmy po drugiej stronie lasu.
Z dziećmi to jeszcze nie takie trudne. Gorzej, kiedy proces przerywania opowieści dotyczy osób dorosłych. Ile razy nasze baśniowe przygody nagle zatrzymują się dlatego, że odzywa się w nas głos Zuzi: "nie podoba mi się ta historia. nie chcę jej". Głos wynikający ze strachu przed goniącymi nas czarnoksiężnikami. Nagle podróż zatrzymuje się i nie ma mowy o księciu, który czeka na nas z nagrodą, a zamiast tego całą energię pakujemy w uciekanie. Jak często zdarza się tak, że nie potrafimy wykonać tego decydującego kroku przez ciemność, dodatkowo przekonani, że to my mamy kontrolę, że to od nas pochodzi decyzja, by przerwać opowieść. Zostajemy w lesie i nie ma kogoś kto mógłby nas przeprowadzić przez las. Od tamtych warsztatów, słowa małej Zuzi wracają do mnie za każdym razem, gdy bierze mnie ochota zostać na dłużej w lesie, albo zrezygnować z jakiejś drogi, która jest mi przeznaczona. I czasem zostaję, a czasem idę dalej, żeby w końcu wyjść z lasu.
***
Ilustracje do dzisiejszych zajęć sponsoruje: Gilles Rainville, Mervyn Preak, Countrey Bernard
***
Ilustracje do dzisiejszych zajęć sponsoruje: Gilles Rainville, Mervyn Preak, Countrey Bernard
Komentarze
Prześlij komentarz