w Beskidzie Niskim
Na warsztacie: Poszukiwanie beskidzkiego dziedzictwa, Stowarzyszenie Rozwoju Sołectwa Krzywa, Pamięć.
Przez najbliższy tydzień Baśnie na Warsztacie będą mało aktywne. Jedziemy z Kasią Dorotą i Basią Mołas z Muzeum Etnograficznego w Krakowie, Na drugą część projektu z dzieciakami z Krzywej.
W związku z tym, zostawiam kilka słów na temat tego, co robiliśmy na przełomie lipca i sierpnia.
Projekt, który prowadziliśmy dotyczył kwestii tożsamości najmłodszej części społeczności lokalnej, czyli... dzieciaków. Jaki jest jej stan i kim są w odniesieniu do tego, co wydarzyło się na "ich" ziemi kilkadziesiąt lat temu? Tym się zajmowaliśmy.
Jak wiele znaczy dla dzieci to, co wydarzyło się w
przeszłości? Co mogą w przeszłości odnaleźć? Co przynieść z niej dla siebie?
Czy można w ogóle mówić o jakiejś łączności pomiędzy tym, co kiedyś, a tym co
teraz?
Te pytania postawiliśmy sobie przed przystąpieniem do pracy
z grupą kilkunastu dzieci. Naszymi głównymi narzędziami pracy były stare
fotografie i opowieści.
Pracowaliśmy na starych fotografiach z regionu. Przez szereg zabaw uczyliśmy dzieci, jak patrzeć na zdjęcia i jak je czytać. Kasia Dorota opowiadała o zdjęciach ze swojej perspektywy - rozważając techniczne zagadnienia obchodzenia się z tego typu rejestrowaniem przeszłości. Do tego jest też świetnym etnografem, więc dzieciaki dostały cały pakiet informacji na temat strojów, obyczajów i ludzi ze zdjęć.
A moja działka? Wiadomo. Gadanie, gadanie, gadanie. Wprowadzenie dzieciaków w opowieść. Co można opowiedzieć o zdjęciu. Spróbujcie sami. Otwórzcie gazetę, na dowolnej stronie, wybierzcie zdjęcie (może być reklama parówek) i zacznijcie o nim opowiadać. Baśń, opowieść sensacyjną, cokolwiek. Zdjęcie niech będzie Waszą poszlaką. Znajdźcie coś, czego możecie się w nim uchwycić. I idźcie za tym. Wypuścicie dzikiego konia wyobraźni i niech pędzi, a wy lećcie za nim. Gdzie dojdziecie?
Dzieciaki doszły wcale daleko, a ich historie choć może czasem naiwne, potrafiły zaskoczyć. Na przykład opowieść o skradzionym bębnie, który w rękach złodzieja usypiał osoby, które go słyszały, kiedy zaś grał na nim prawowity właściciel, nogi same rwały się do tańca.
A potem druga runda historii, tym razem
jednak tych osobistych. Połączenie dzieci z miejscem, w którym mieszkają. Z
postaciami, które już odeszły. Dodatkowym narzędziem, jakiego używaliśmy do
tego celu była też książka z realizowanego w 2002 roku projektu fotograficznego
„Świat”, w której mogliśmy znaleźć fotografie bliższe uczestnikom warsztatów
(często z nimi samymi lub ich rodzinami).
Poprzez fotografie szukaliśmy pomostu między tym, co jest, a tym, co
było.
I to chyba było najciekawsze, przede wszystkim ze względów, które mógłbym nazwać poznawczymi...
Po kilku sesjach opowieści okazało się, że dzieciaki mają przeszłość... jak to się mawia... gdzieś.
Dla dzieci przeszłość jest sucha i nieobecna. Jest krainą
odleglejszą niż fantazja, w którą wcale nie mają ochoty się zanurzać. Nic ich z
nią nie łączy, poza wspólnym terenem. Dzwonnica, w której kiedyś dzwonili ich
dziadkowie, teraz jest ich dzwonnicą, w której dzwonią oni i nawet jeśli
wiedzą, że dawno temu, ich dziadkowie też dzwonili, dziś to jest ich dzwonnica.
Ich wieś, ich droga i ich domy. Przeszłość gnieździ się w nich o tyle tylko,
jeśli ma jakiś bezpośrednie zakorzenienie w dziecku. Sąsiad, którego potrafią
rozpoznać, młodszy o trzydzieści dwa lata. To może być szokujące odkrycie. Albo
kobieta, w której dostrzegają starą sąsiadkę (mylnie zresztą) – przeszłość
zaczyna żyć, kiedy jest dla nich bliska, a bliska jest tylko przez ludzi.
Inny
przykład: Zdjęcie przedstawia rodzinę,
prawie wszyscy ubrani są w dokładnie taki sam strój. Dzieci nie zwróciły na to
uwagi, a kiedy my im to pokazaliśmy, skwitowały to stwierdzeniem – o fakt,
zupełnie jak w „Czasie Honoru”. Rzeczywistość klei się do dzieci tylko w
punktach zbieżnych. Co ważne, punktem zbieżnym nigdy nie są miejsca. Są nim
tylko sytuacje (chrzest, ludzie trzymający psa, możliwość powtórzenia akrobacji
ze zdjęcia, szukanie ziół). Dzieci muszą czuć wspólną przestrzeń, a czują ją
tylko przez inne osoby. Pamięć… nie robi na nich wrażenia. Szukają analogii.
Być może na grzebanie w przeszłości odległej od nich o więcej lat, niż mają
teraz, jeszcze przyjdzie czas.
A teraz czas na drugi set. I kolejne odkrycia i na spotkanie z cudownymi dzieciakami w cudownym miejscu.
Do zobaczenia po powrocie.
***
Foty strzelone przez: Kasia Dorota, Betka Wójcik, lemko.org
Komentarze
Prześlij komentarz