Po drugiej stronie pieca
z cyklu "morały" baśni
Na warsztacie: Jaś i Małgosia, morał baśni
Zazwyczaj baśń o Jasiu i Małgosi urywa się po śmierci czarownicy. Wiedźma płonie, a dzieci wracają do domu, gdzie żyją długo i szczęśliwie. Jednak gdybyśmy przeczytali dokładnie, jak to się wydarzyło w baśni, okazałoby się, że pomiędzy zatrzaśniętymi drzwiami pieca, a "żyli długo i szczęśliwie" jest jeszcze cała masa interesujących detali:
- Chodź Jasiu, czarownica nie żyje, jesteśmy uratowani.
Jasio wyskoczył jak ptaszek z klatki. Jakże się dzieci cieszyły, jak się ściskały za szyje i całowały! A ponieważ zła czarownica już nie żyła, weszły do jej izdebki. Ujrzały tam mnóstwo skrzyń z perłami i klejnotami.
- Ach, to ładniejsze jeszcze niż kamyczki - rzekł Jaś i napełnił nimi kieszenie, a Małgosia dodała.
- I ja coś zabiorę do domu - i napełniła fartuszek.
- A teraz pójdziemy, aby jak najszybciej wyjść z tego lasu.
Po kilku godzinach doszły dzieci nad wielką rzekę, a jaś rzekł:
- Jakże przejdziemy przez rzekę? Nie widzę na niej kładki ani mostu.
A Małgosia dodała:
- Ani łódki nie ma, ale tam płynie biała kaczka, może ona nam pomoże.
I zawołała:
Kaczuszko kaczusio,Nie ma mostu koło rzeczki
Nie ma nawet łódeczki,
Przewieź Jasia z Małgosią!
Kaczuszka podpłynęła, a Jaś siadł jej na grzebiecie, prosił, aby i Małgosia siadła z nim.
- Nie - odparła dziewczynka - kaczuszce byłoby za ciężko. Ja przepłynę później.
Dobra kaczuszka przewiozła ich po kolei, a gdy się znaleźli no drugiej stronie rzeki, las wydał im się znajomy, i wreszcie uradowane dzieci ujrzały z daleka chatkę rodzinną. Pobiegły więc szybko i po chwili zawisły na szyi ojca.
Zła macocha nie żyła już, a ojciec trapił się ciągle myślą o dzieciach pozostawionych w lesie. Małgosia wysypała z fartuszka perły i drogie kamienie, które potoczyły się po podłodze, Jaś zaś wyjmował z kieszeni pełne garście klejnotów. Tak więc troski ich skończyły się i w radości żyli wszyscy troje przez długie jeszcze lata.
Koniec bajki, dzieci! A tam myszka leci! Kto ją złapie niech zrobi z niej wielki płaszcz futrzany uszyje.
( Baśnie Braci Grimm, tłumaczenie Emilia Bielecka, Marceli Tarnowski, tom 1, s. 94-95, Warszawa1989)
Dziś chciałbym się zastanowić, co zmieniło się dla Jasia, co dla Małgosi, co dla świata po tej stronie pieca, gdzie nie ma już czarownicy.
Przypadek: Jaś
Wejściowo: Jaś był całkiem bystrym chłopcem, w którego kilkuletniej główce w toku opowieści zrodziło się całkiem sporo dobrych pomysłów. Potrafił znaleźć drogę do domu, potrafił mobilizować swoją siostrę do akcji i powstrzymywać jej ataki paniki, a na koniec, potrafił zmobilizować się, żeby nie siedzieć bezczynnie w jednym miejscu, ale zrobić coś ze swoim życiem. Ba nie tylko ze swoim - wszak za rękę wciąż trzyma przecież Małgosię. Niestety - przyszłą chwila, w której wszystko, co Jaś miał dobre doprowadziło tak jego, jak i Małgosię, do chatki czarownicy.
Sam Jaś popadł w bezruch i zaczął obrastać tłuszczem. Jako mężczyzna potrzebował ocalenia, którego sam sobie nie mógł dać. To mogło przyjść jedynie od strony Małgosi. Po to zresztą jesteśmy kobietami i mężczyznami, żebyśmy naprzemiennie mogli ocalać tak siebie, jak i świat. Bo czasem potrzebna jest Jasiowa logika, a czasem Małgosiowa zdolność robienia wielkich oczu. Świat tylko męski, to świat albo nad wyraz okrutny, albo (jak w tym przypadku) świat bezruchu.
Więcej na ten temat w tekście O dwóch męskościach.
Wyjściowo: Kiedy przychodzi ocalenie, Jaś prawie wcale się nie zmienia. Znów jest spryciarzem, który potrafi dostrzec okazję i skorzystać z niej. Kiedy widzi przed sobą perły, doskonale wie, że trzeba je zabrać. Stanowią przecież rozwiązanie problemu, z którym dzieci weszły w opowieść. Był brak, jest zapełnienie tego braku - nie było jedzenia, teraz będą pieniądze, żeby kupić go ile dusza zapragnie. Jednak w tej scenie jest o wiele więcej. Z jasiowym postrzeganiem świata dzieje się coś bardzo ważnego - widzi, że to, co jest przed nim, jest lepsze. Wcześniej kamyczki zamienił na chleb (nastąpiło przejście od lepszego, do gorszego) teraz, już po doświadczeniach klatki, w jego kieszeni następuje alchemiczna przemiana białych kamyczków/okruszków chleba w perły/drogocenne kamienie. To samo dzieje się też w nim. Z nieruchomego grubasa zamkniętego w celi, momentalnie staje się lekki jak ptaszek. To, co Jaś potrafił od początku, uwzniośla się i szlachetnieje. W esencji pozostaje jednak tym, czym było od początku. Można więc pokusić się o stwierdzenie, że nie mamy nic, poza tym, co... mamy. Naszą misją jest więc wykorzystanie tych narzędzi, cech i talentów tak, by z grubasa, przemienić się w lekkiego ptaka. I wzlecieć... jak wysoko się da.
Przypadek: Małgosia
Wejściowo: O ile Jaś przedstawia się nam jako mały spryciarz od samego początku, Małgosia nie ma za dobrego wejścia. Aż do domku czarownicy, jedyne, co potrafi robić dziewczynka to mazgaić się. Płacze, beczy, jęczy i cieknie jej z nosa. Jest całkowicie zdana na Jasia. Nawet w chwili, kiedy wiedźma pyta, kto zjada jej domek, potrafi tylko po Jasiu powtórzyć - "To tylko wiatr".
Przyszedł jednak moment, że Jasia zabrakło. A kiedy to, co męskie popada w bezruch, to co kobiece, musi zacząć działać. To czyni też Małgosia. Pójście na służbę do wiedźmy jest tylko początkiem. Chwilą, w której Małgosia zdana na samą siebie wie, że będzie w stanie sobie poradzić. I radzi sobie. Kiedy nadchodzi próba, wykorzystuje dwie rzeczy - swoje umiejętności do uwiedzenia starej wiedźmy, oraz siłę swoich rąk. To pierwsze może zawsze w sobie miała, to drugie zaś pochodzi zdecydowanie z pracy, którą musiała wykonywać, gdy Jaś przepadł.
Wyjściowo: Małgosia zyskała więc dwa potężne narzędzia. Poza tym jednak stało się jeszcze kilka bardzo ważnych i ciekawych rzeczy. Oczywiście uwolniła Jasia, dzięki czemu świat mógł powrócić do harmonii. Co jednak ważne, to jej pomoc, sprawiła, że Jaś mógł wyfrunąć ze swojej celi jak ptak.
Czy, być może, nie jest więc tak, że to właśnie kobiecość sprawia, że męskość może wzlatywać, wzlatywać wyżej niż się tego początkowo spodziewamy? Kobiecość ocala męskość od śmierci, a do tego - ocala męskość od przeciętności, od stagnacji i bylejakości. I chyba nieważne jest, czy chodzi tu o kobiecość, która mieszka w każdym mężczyźnie (jeśli ten wcześniej jej nie zabił), czy to po porstu kobieta u jego boku. Ważne, że mężczyzna nie odnajdzie tego w sobie... bo Bóg nie tak go zaprojektował.
Żeby nie było, to działa w obie strony. Podobnie jest z kobietą - na początku powtarzała po Jasiu ("To tylko wiatr") i na koniec powtarzała ("I ja coś wezmę do domu"). W pierwszym przypadku, idąc za Jasiem, pozwoliła wciągnąć się w pułapkę, za drugim zaś, współuczestniczy w tej alchemicznej przemianie czegoś pospolitego w drogocenny kruszec. Czy w złe, czy w dobre, mężczyźni i kobiety zawsze ciągnąć się będą za sobą. Po śmierci czarownicy, to Jaś wie, co zrobić. Małgosia wie, że warto zrobić to wraz z nim.
To, co wydarza się nad rzeką, jest jednak o wiele bardziej imponującym przykładem zmian, jakie zaszły w Małgosi. Jaś, zapoznawszy się z dostępnymi informacjami, bezbłędnie konstatuje, że nie mają jak przeprawić się przez rzekę (nie ma kładki ani mostu). Małgosia ciągnie jego wywód jeszcze dalej (ani też łódki). Potrafi więc korzystać z tego samego narzędzia, które jest głównym atutem jej brata. Jednak potrafi spojrzeć ponad to. Nie posługuje się już czystą logiką, to ciągle domena Jasia, ale szuka rozwiązań w innej sferze. Dostrzega białą kaczkę - ostatniego z trzech ptaków, pojawiających się w opowieści. Ptak - sprawca ich wędrówki, przewodnik przez wszystkie przygody symbol duchowości naszych dzieci, symbol opatrzności, symbol tego, co wykracza poza ich zwyczajność... być może.
Jaś od razu chce wyeksploatować go do końca, jednak Małgosia się na to nie zgadza. Ona wie, co znaczy być wykorzystywaną, bo sama tego doświadczyła (prawie do całkowitego wypalenia... i to dosłownego), nie zgadza się więc na to, by wykorzystywać innych. Pozwala Jasiowi płynąć najpierw, a sama czeka. To piękny symbol kobiecej empatii i troskliwości, którego główne zadanie zostaje spełnione - oboje przedostają się na drugi brzeg.
Odnoszę wrażenie, że po świecie chodzi wiele Małgoś, które o tym zapominają. Że szukają czarownicy, by odnaleźć swoją moc, a potem zostawiają Jasia po drugiej stronie rzeki, albo pozwalają mu płynąć, same zostając. Efekt jest taki, że na obu brzegach panuje samotność. Być może pełna mocy, ale... to wciąż samotność. Odnoszę też wrażenie, że po świecie chodzi wielu Jasiów, którzy przez ufność w swoją chłodną logikę, zatapiają kaczkę* i zamiast przepłynąć na drugi brzeg, idą na dno, wraz z Małgosią i kieszeniami pełnymi tego, co drogocenne. Że po świecie chodzi wielu Jasiów, którzy zapominają, że to od nich Małgosie się uczą. Że to ich przykład i wsparcie może sprawić, że Małgosia spojrzy na rzeczy z innej perspektywy... nawet lepszej od niego**.
Bycie Jasiem i Małgosią to bycie w zespole. Małgosia bez Jasia zginęłaby przy ognisku, Jaś bez Małgosi zginąłby w chatce z piernika. Małgosia bez Jasia nie dostąpiła by swojej "alchemicznej" przemiany, Jaś bez Małgosi pozostałby na brzegu czarownicy. No i jeszcze jedno - gdyby nie to, że oboje razem się zmienili, zło pozostałoby na świecie.
Przypadek: Świat
- Ale tej rzeki nie było! - zbuntowała się pewna dziewczynka podczas warsztatów z Baśniowej Szkoły Rysunku.
- Faktycznie... - zdziwiłem się - ... więc skąd ona tam się wzięła?
Cała grupa zamyśliła się ciężko. Powietrze zgęstniało od wytężonej pracy umysłowej pięciolatków. Nagle zgłasza się inna dziewczynka:
Wejściowo: Baśń o Jasiu i Małgosi to jedna z baśni, obdarzonych najmroczniejszym wstępem. Matka nie żyje, macocha to prawdziwy potwór, dookoła panuje głód, a dla dzieci nie ma powrotu do domu. Nawet nadzieja ocalenia zostaje odebrana, kiedy macocha zapina na drzwiach żelazną kłódkę, by Jaś nie mógł po raz drugi nazbierać kamyków. Jest tylko noc i wycie wilków w lesie. No i oczywiście to największe zagrożenie, gdzieś pośród ciemności. Śmierć polewana lukrem i pachnąca piernikami. Śmierć, która w lesie jest właśnie po to, by takie dzieci jak Jaś i Małgosia mogły odnaleźć w niej swoją zgubę.
Ten świat to domena złej wiedźmy. Wartości są tutaj zawieszone. Nikt nie przeciwstawia się złu. Nikt nie może dzieciom pomóc... albo prawie nikt. Bo Jaś ma Małgosię, a Małgosia Jasia.
Kiedy dzieciom udaje się przetrwać, a wiedźma ginie, wciąż pozostają one po tej "złej" stronie. A jak powiedział Ktoś bardzo mądry: "młode wino potrzebuje nowych bukłaków". Jaś i Małgosia wyszli zwycięsko ze swojej próby, wyszli już jako ktoś inny. Nie mogą więc pozostać w świecie czarownicy. W baśni ukazane jest to jako rzeka, która ni stąd, ni zowąd zjawia się pomiędzy tym, co kiedyś było ich życiem, a miejscem, w którym się teraz znajdują.
Powrót do domu nie jest więc po prostu drogą wstecz. Jest drogą do nowego. To, co stare zostaje na starym brzegu i nawet jeśli przy chatce pod lasem dzieci znajdą swojego ojca, to wszystko będzie inne. Tamten ojciec, który pozwolił zabrać dzieci do lasu, jest po drugiej stronie rzeki, ten rozumie swój błąd. Tamta kobieta, która zostawiła ich w lesie nie ma prawa istnieć na nowym brzegu. Zmarła pod nieobecność dzieci. Być może to Małgosia wrzuciła ją do pieca (dzieci często utożsamiają macochę z wiedźmą). Być może zaś żyła, ale tam, po drugiej stronie rzeki, który Jaś i Małgosia opuścili... być może na zawsze.
Powrót do domu nie jest więc po prostu drogą wstecz. Jest drogą do nowego. To, co stare zostaje na starym brzegu i nawet jeśli przy chatce pod lasem dzieci znajdą swojego ojca, to wszystko będzie inne. Tamten ojciec, który pozwolił zabrać dzieci do lasu, jest po drugiej stronie rzeki, ten rozumie swój błąd. Tamta kobieta, która zostawiła ich w lesie nie ma prawa istnieć na nowym brzegu. Zmarła pod nieobecność dzieci. Być może to Małgosia wrzuciła ją do pieca (dzieci często utożsamiają macochę z wiedźmą). Być może zaś żyła, ale tam, po drugiej stronie rzeki, który Jaś i Małgosia opuścili... być może na zawsze.
Przekroczenie progu, to nie przekroczenie progu domu czarownicy***, ale przepłynięcie rzeki, wielkiej granicy, która jest oczyszczeniem. Chwilą zmycia z siebie i starego życia, i popiołów po spalonej wiedźmie.
Po śmierci wiedźmy zmienia się wszystko - zmieniamy się my, zmieniają się ci, za których jesteśmy odpowiedzialni, a wreszcie, zmienia się świat. I co najlepsze - nie zmienia się na coś całkiem innego. On staje się lepszy... po prostu lepszy.
Tekst należy do serii "Morały Baśni". Pozostałe teksty to:
Tekst należy do serii "Morały Baśni". Pozostałe teksty to:
1. Drugi wilk - o pomijanym fragmencie Czerwonego Kapturka.
2. Trzecia Świnka - o pomijanym fragmencie Trzech Małych Świnek
***
Myśli luźno powiązane, czyli PRZYPISY:
* Czy kaczka była kaczką Małgosi, czy Małgosi i Jasia, czy może byłaby tam, niezależnie od tego, kto przyszedłby do rzeki?
** A ciągnąc tę myśl dalej. Jest też wielu Jasiów, którzy są po prostu zazdrośni o to, że Małgosia może więcej, że prześcignęła ich w swoich zdolnościach postrzegania rzeczywistości... albo boją się, że Małgosie mogłyby to zrobić. Zaborczo starają się więc trzymać Małgosie na "właściwym miejscu", upokarzając jej inteligencję i godność. Nie wiedzą jednocześnie, że to w Małgosiach jest ich ocalenie. Baśnie nazywają ich Sinobrodymi, mity - Minotaurami. Wielu jest Sinobrodych, wielu minotaurów... oj wielu nas.
*** Dwa progi. Przychodzi mi do głowy klasyczna teoria inicjacji van Gennepa, w której potrzebne są dwa progi (próg wejścia i wyjścia). Pierwszy próg, czyli próg chatki z piernika, jest wydaleniem, drugi, którym jest rzeka, to miejsce, w którym odmienione dzieci mogą powrócić do społeczeństwa.
A dziś warstwę wizualną wspierają: Katy Wu, Christina Forshay, Sybille Shenker, Ross Ingielewicz, Graham Annabel
Ślicznie i inspirująco - nie będę się czepiała. Tym razem.
OdpowiedzUsuń??? Kasiu!!! Nie możesz tak!!!! Nie możesz się nie czepiać! To wbrew prawom logiki, prawom natury, to wbrew... wbrew... wbrew grawitacji!!! ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję.
Zabieram sobie ten tekst do schowka, żeby mieć go pod ręką. A i na tablicę, żeby więcej innych go przeczytało. Dobry tekst :)
OdpowiedzUsuńZabieram sobie ten tekst do schowka, żeby mieć go pod ręką. A i na tablicę, żeby więcej innych go przeczytało. Dobry tekst :)
OdpowiedzUsuńHej, nie rozumiem o co chodzi z tą myszką? "Koniec bajki, dzieci! A tam myszka leci! Kto ją złapie niech zrobi z niej wielki płaszcz futrzany uszyje."
OdpowiedzUsuń