Zjadanie kamieni
Na warsztacie: Czerwony Kapturek, O wilku i siedmiu koźlątkach, Czarodziejskie Wzgórze, Sinobrody
Przypadek 1: Kiedy myśliwy wyzwolił Babcię i Kapturka z wilczego brzuszyska, zamiast po prostu poczęstować bestię kulką ze swojej fuzji, przytargał wraz z Kapturkiem kilka kamieni znad rzeki, po czym zaszył je w wilczym brzuchu. Wilk obudził się, zobaczył, że sprawy źle stoją, więc postanowił uciec. Kamienie jednak były tak ciężkie, że padł tylko na podłogę i tam skonał.
Czerwony Kapturek.
Przypadek 2: sześć koźlątek wyskoczyło już z rozciętego przez mamę kozę wilczego brzucha. Wilk leżał więc rozbebeszony i właściwie mama koza mogłaby go tak zostawić, żeby po prostu zdechł. Zamiast tego, poprosiła, by koźlątka naniosły z rzeki kamieni. Koźlątka naniosły, a mama koza zaszyła. Wilk obudził się i poczuł, że czuje straszne pragnienie - jakby w brzuchu miał stos kamieni. Nachylił się więc nad studnią, ale kamienie go przeciążyły i wleciał do środka, gdzie utonął.
O wilku i Siedmiu Koźlątkach
Przypadek 3: Kiedy zły goblin ("wilk") dowiedział się, że jego żona uciekła i zabrała ze sobą swoje dwie siostry, tak się zdenerwował, że eksplodował. Jego ciało zamieniło się w ostre krzemienie, o które wędrowcy ranią sobie stopy po dziś dzień.
Czarodziejskie wzgórze (baśń duńska)
Wszystkie te trzy baśnie mają w finale kamienie. Dwie w bardzo wyraźnej analogii do siebie, jedna w trochę mniej oczywisty sposób. Jednak łączy je nie tylko ten toporny rekwizyt. Żeby to wykazać postarajmy się odpowiedzieć na następujące pytania:
Kto był ofiarą "wilka"?
W przypadku baśni ze zbioru braci Grimm, zachowanie wilka jest niemal identyczne. Zarówno w stosunku do koźlątek, jak i do Czerwonego Kapturka wilk zachowuje się dokładnie tak samo. Nie atakuje od razu, raczej najpierw "bawi się" jedzeniem, grając ze swoimi ofiarami w grę "kto kogo oszuka?". Albo lepiej - "Najpierw cię oszukam, a potem zjem". Jakby oszustwo było nieodzownym elementem polowania. Warto więc zadać pytanie, co ten element mówi nam o ofierze.
Po pierwsze mówi, że wilk nie chce tylko napchać brzucha, że nie szuka tylko mięsa. Że polowanie zaczyna się w umyśle. Zarówno wilka, jak i ofiary. W przypadku koźlątek, wilk chce sforsować ich bariery zabezpieczające. Chce przedostać się z zewnątrz do środka. Narzędzie, które pozwala mu zapanować nad tą przestrzenią, jest inteligencja. To wdzieranie się wilka w terytorium należące do małych koźlątek jest niezwykle sugestywnie pokazane. Wilk kawałek po kawałku wyciąga informacje od swoich przyszłych ofiar. A koźlątka, nie mając zielonego pojęcia, czym to grozi, mówią wilkowi dokładnie to, co bestia chce wiedzieć. Kapturek robi dokładnie to samo. Po pierwsze sam paluszkiem pokazuje, gdzie wilk ma się udać, po drugie daje się zwieść z drogi. Także w tym przypadku wilk symbolicznie przekracza próg przestrzeni, która należy do Kapturka.
Trzecia opowieść to trochę inna historia. Ma ona konstrukcję Sinobrodego. Goblin bierze sobie żony, które mają mu dowieść swojej wierności przez nie wchodzenie do pewnego pomieszczenia. Kiedy tam wchodzą zaczarowane jabłko wpada do beczki z krwią (należącą oczywiście do pomordowanych wcześniej kobiet). Potem goblin sprawdza jabłko. Jeśli jest we krwi, żona ląduje w beczce. To klasyczny model pułapki Sinobrodego. W opowieści goblin rekrutuje swoje żony spomiędzy trzech sióstr. Robi to, zadając pytania:
- Potrafisz piec chleb?
- Nie.
- Potrafisz warzyć piwo?
- Nie.
- Podobam ci się?
- Nie.
- Chciałabyś być moją żoną?
- Nie.
Więc goblin skręca wybrance kark - i do beczki. Druga kandydatka ma więcej oleju w głowie, więc na wszystko odpowiadała "tak". Ostatecznie jednak jabłuszko wpadło do kadzi z krwią, więc goblin... skręcił jej kark - i do beczki.
Z początku goblin wydaje się być całkiem rozsądnym gościem. Szuka żony, więc zadaje jej szereg iście gospodarskich pytań o jadło i napitek, no i oczywiście o sprawy damsko-męskie. Pytania te nie są jednak pytaniami o dziewczynę samą. Raczej pokazuję, gdzie ma być jej miejsce. Wyznaczają jej przestrzeń. Ma karmić, poić, adorować. W zasadzie model poprawny i doskonały, ale po pierwszym dialogu wiemy, że nad całymi tymi zalotami wisi widmo śmierci. Goblin nie szuka żony, on poluje. Kiedy dziewczyna dostaje w rękę jabłko, jej przestrzeń zostaje całkowicie oddana goblinowi - wilk jest w domu.
Ofiarami padają istoty młode. Przede wszystkim pod względem psychicznym - koźlątka, to wciąż nie kozy, Czerwony Kapturek, to dziewczynka per se, a siostry z ostatniej opowieści do najstarszych nie mogą należeć, jako, że dopiero co mają być za mąż wydane (co oznacza, że choć na progu, wciąż jeszcze pozostają w swoim dziecięctwie). Już mają postawione jakieś systemy obronne - przedstawione jako drzwi, albo przestroga mamy, albo umiejętność odpowiadania na pytania tak, jak chce tego goblin - więc już prawie są gotowe, żeby same wziąć świat w swoje ręce. Wszak mama ufa i koźlątkom, i Kapturkowi. Siostry są już na tyle dojrzałe, żeby stać się żonami. Wziąć odpowiedzialność. Teraz powinien nastać ich czas...
Co robił "wilk"?
I wtedy przychodzi wilk. Jego pierwszą robotą jest pokazanie, że dzieciaczki wcale nie są gotowe na przejęcie steru. Nie - stara, sprawdzona inteligencja musi być górą za wszelką cenę. To przecież do niej świat należy. Nowe musi znać swoje miejsce w szeregu. Robi coś fajnego, chce pomóc światu, niech próbuje - przyjdzie wilk i wykorzysta to, co młode uważa za swoją misję (jak na przykład Kapturek), by wyjść na swoje. Wilk, podważa to, co robi młode. A kiedy mu się to uda, młode traci swój cały sens. Przestaje być użyteczne. A bezużyteczna młodość nadaje się już tylko do pożarcia.
To najlepiej objawia się w Czarodziejskim Wzgórzu, żona przestaje nadawać się do czegokolwiek nie dlatego, że złamała zakaz, ale dlatego, że zgodziła się na to, by goblin włożył w jej rękę jabłko. Dopiero najmłodsza z sióstr, przełamuje nieszczęsną passę, wkładając jabłko do szuflady przed zanim wejdzie do krwawej komnaty.
Co się stanie, jeśli młode zostanie pozbawione swojego sensu, a potem pożarte?
Nic. I być może do tego zmierzają wilki. By nic się nie stało. Rzeczywistość nie ma możliwości zmienić się, bo stare jest już wyleniałe i ciągle głodne. Nie wchłania młodego z jego ideami. Najpierw zabija idee. Wyrywa młodości serce... potem, zjada już tylko mięso.
Pracownik, który w głowie nosi najwspanialsze nawet innowacje, jeśli będzie musiał ciągle dostosowywać się do chromego systemu, w końcu straci serce. Zwierzęta pociągowe jego pomysłów pozdychają. Jeśli wie, jak o siebie zadbać, ucieknie z takiej pracy, zanim zdechnie ostatni z pomysłów. Albo będzie pielęgnować swoje zwierzaki na innym polu.
Pracowałem kiedyś z grafikiem, który prowadził podwójne życie: "W pracy robię gnioty, jakie mi każą, ale przynajmniej za duże pieniądze. Za to po pracy, robię projekty za darmo - za to robię, co chcę". Kiedy zmieniał pracę, nowy pracodawca zachwycał się tymi projektami "po godzinach" i zatrudnił znajomego grafika z tak zwanym ręki pocałowaniem. Po czym kazał mu robić gnioty. Grafik się nie zrażał i dalej prowadził podwójne życie. Ale to był mądry grafik.
Bohaterowie dzisiejszych baśni mają trochę inne podejście. Idą do firmy, jaką jest las wilka z głową pełną pomysłów, po czym dzień po dniu gasną, patrząc na kwiatki, na które wilk wskazał łapą. I przychodzi dzień, kiedy coś przestaje im pasować. Stają przed łóżkiem babci, albo przed swoim wielkim marzeniem, które teraz jest już czymś innym (bo znowu wilkiem) i być może po raz ostatni pytają, co to się porobiło? Dlaczego to, co wyobrażali sobie tak a nie inaczej, teraz ma wielkie uszy, oczy i zęby? Albo wchodzą w związki, odpowiadając na wszystkie pytania goblina szczere tak, a potem krok po kroku zapominają, dlaczego w ogóle za niego wyszli. W ich rękach znajduje się jabłko, a w ustach automatyczne tak, na każde słowo męża-goblina. I bynajmniej działa to tylko w jedną stronę. To co skostniałem i stare, zawsze będzie chciało wchłonąć myśli tego, co młode by młode stało się puste. Nie ma znaczenia, czy goblin będzie mężczyzną, czy kobietą. Beton jest betonem.
Pracownik, który w głowie nosi najwspanialsze nawet innowacje, jeśli będzie musiał ciągle dostosowywać się do chromego systemu, w końcu straci serce. Zwierzęta pociągowe jego pomysłów pozdychają. Jeśli wie, jak o siebie zadbać, ucieknie z takiej pracy, zanim zdechnie ostatni z pomysłów. Albo będzie pielęgnować swoje zwierzaki na innym polu.
Pracowałem kiedyś z grafikiem, który prowadził podwójne życie: "W pracy robię gnioty, jakie mi każą, ale przynajmniej za duże pieniądze. Za to po pracy, robię projekty za darmo - za to robię, co chcę". Kiedy zmieniał pracę, nowy pracodawca zachwycał się tymi projektami "po godzinach" i zatrudnił znajomego grafika z tak zwanym ręki pocałowaniem. Po czym kazał mu robić gnioty. Grafik się nie zrażał i dalej prowadził podwójne życie. Ale to był mądry grafik.
Bohaterowie dzisiejszych baśni mają trochę inne podejście. Idą do firmy, jaką jest las wilka z głową pełną pomysłów, po czym dzień po dniu gasną, patrząc na kwiatki, na które wilk wskazał łapą. I przychodzi dzień, kiedy coś przestaje im pasować. Stają przed łóżkiem babci, albo przed swoim wielkim marzeniem, które teraz jest już czymś innym (bo znowu wilkiem) i być może po raz ostatni pytają, co to się porobiło? Dlaczego to, co wyobrażali sobie tak a nie inaczej, teraz ma wielkie uszy, oczy i zęby? Albo wchodzą w związki, odpowiadając na wszystkie pytania goblina szczere tak, a potem krok po kroku zapominają, dlaczego w ogóle za niego wyszli. W ich rękach znajduje się jabłko, a w ustach automatyczne tak, na każde słowo męża-goblina. I bynajmniej działa to tylko w jedną stronę. To co skostniałem i stare, zawsze będzie chciało wchłonąć myśli tego, co młode by młode stało się puste. Nie ma znaczenia, czy goblin będzie mężczyzną, czy kobietą. Beton jest betonem.
A czym są kamienie?
A kamienie są światem, który stwarzają sobie "wilki". Lasem bez bohaterów, pustą scenografią. Kamienie są materializacją tego, co wilki chcą uczynić ze światem. Nie pozwolić mu się poruszyć. Koźlątka przegrywają, jednak dzięki dobrej kooperacji tego, co młode z tym, co stare (współpraca dwóch pokoleń), udaje się wyciągnąć je z brzucha. Wielka, wszechogarniająca idea wilka, pozostaje pusta. Domaga się zapełnienia. Mama koza prosi więc koźlątka by naznosiły kamieni. Tego, co wieczne, ciężkie i najmniej żywe z rzeczy, które mogły nawiedzić pierwotny umysł. Zamiana młodego (koźlątka) w kamienie, to piękny obraz tego, do czego zmierza świat wilka, który młode traktuje tylko jak coś, co w najlepszym wypadku jest po prostu gorsze. Przynajmniej w tej interpretacji.
Jeśli wilkom się nie uda, nie szkodzi - w środku i tak są z kamienia. Ich idee rozpękną się na tysiące kawałków i zalegną na drogach, by kaleczyć stopy wędrowców po wsze czasy. Wszak kamienie są nieśmiertelne.
W tych baśniach jest jeszcze jeden piękny wizualnie obraz. Obraz czasu. Koźlątka taszczą kamienie znad rzeki. biorą więc to, co twarde, wieczne i niezmienne z miejsca, które samo jest płynięciem, które oznacza potęgę przemiany, jak nic innego (co mogłoby nawiedzić pierwotny umysł). I kiedy patrzymy na łapki koźlątek, widzimy, że kamienie są wygładzone przez nurt. Rzeczny otoczak jest dowcip opowiadany skazańcowi tuż przed egzekucją. Skazanym jest wilk, a dowcip opowiada historię gościa, który wierzył, że świat się nie zmienia, że świat jest jak kamienny blok, albo lita skała. W puencie zaś pojawia się otoczak... albo kanion Kolorado.
Omfalos
I mógłbym tutaj skończyć, ale przez cały czas pisania w głowie huczy mi jeszcze jedna myśl. Chyba najbardziej klasyczna wersja opowieści o wilku, młodym i kamieniach.
Przypadek 4: Kronos dowiedział się, że zostanie pozbawiony władzy przez najmłodszego ze swoich synów. Profilaktycznie zjadał więc wszystkie swoje dzieci zaraz po urodzeniu. Rea, jego żona, postanowiła, że co za dużo, to niezdrowo, więc kiedy narodził się Zeus, zamiast chłopca, podała Kronosowi owinięty w pieluchę kamień. Kronos go połknął. Zeus dorósł, wyzwolił swoich braci, a ojca pokonał. Kamień zaś, który pożarł Kronos został wstawiony przez Zeusa do Delf, gdzie znajduje się omfalos - pępek świata.
***
Dzisiejszy wpis graficznie sponsorują: Lisbeth Zwerger, BoraNera, Daniel Egneus, Maria Hayes, Thom Kinzel, Victor Vasntetsov
Komentarze
Prześlij komentarz