Najpierw przyszyły szczury
Na warsztacie: Dzieci z Hameln/ Szczurołap z Hameln
Dziś kilka słów o jednej z najposępniejszych baśni spisanych przez Grimmów. Rzecz dzieje się w Hameln, niewielkim miasteczku w dolnej Saksonii, które zostało opanowane przez plagę szczurów.
Sprawa była tak poważna, że nie poradziły sobie z nią ani koty (które wyniosły się z miasta pewnej wiosennej nocy), ani trucizny, ani klasyczni szczurołapacze. Gryzonie stały się bezdyskusyjnymi władcami miasta. Mieszkańcy bali się jeść, bo bali się, że w talerzu znajdą szczura, bali się spać, bo bali się szczura znaleźć w poszewce swojej poduszki. Szczury marnotrawiły ich jedzenie i wygryzały dziury w ich ubraniach.
Pewnego dnia do miasta zawitał dziwnie wyglądający gość - wysoki mężczyzna o jasnym spojrzeniu, ubrany w kolorową szatę. Obiecał, że rozprawi się z plagą, w zamian za co burmistrz zapłaci mu dość spore wynagrodzenie. Oczywiście burmistrz przystał na propozycję mężczyzny. Obiecał zapłacić, jak tylko z miasta znikną szczury.
Mężczyzna chwycił za piszczałkę i zaczął grać na niej skoczną melodię, która przyciągała gryzonie. Kiedy już wszystkie myszy i szczury z całego Hameln zebrały się wokół grajka, ten ruszył przez miasto w stronę rzeki. wszedł do łódki i odepchnął się od brzegu, a zahipnotyzowane muzyką zwierzęta powpadały do wody i poginęły.
Burmistrz postanowił wykręcić się sianem i zamiast zapłacić grajkowi, odprawił go z kwitkiem. Grajek wnerwił się więc nie na żarty i wyszedł. Wrócił jakiś czas później odziany w strój myśliwego i znów zaczął wygrywać na swojej fujarce skoczne melodyjki. Tym razem jednak poszły za nim dzieci z całego miasteczka. Sto trzydzieści głów opuściło Hameln, by już nigdy nie wrócić. Niektórzy mówią, że pozostał tylko kulawy chłopiec, który nie nadążył za resztą. Inne wersje opowiadają, że przeżyła dwójka dzieci - ślepe, które słyszało melodię, ale nie wiedziało którędy iść i głuche, które poszło za dziećmi, ale nie słyszało melodii, więc czar piszczałki na nie nie zadziałał. Co stało się z tymi, które odeszły, nie wiadomo...
Prawda o Hameln
Baśń ta ma dość mocne zakorzenienie w faktach historycznych. Podobno w XIII wieku naprawdę doszło do zniknięcia z Hameln dzieci. Hipotezy na ten temat są różne. Najbardziej przekonująca jest taka, że Szczurołap opisuje w metaforyczny sposób epidemię dżumy, która przeszła przez tamte ziemie w okolicach tamtego czasu. Fakt pojawienia się szczurów i ich masowej śmierci zawsze poprzedza pojawienie się zarazy pośród ludzi (bo dżumę wywołują bakterie, żyjące na szczurzych pchłach - po śmierci szczurów, pchły wraz z chorobą przenoszą się na ludzi). Postać szczurołapa staje się więc alegorią śmierci, która zabiera dzieci z miasta, by w tanecznym korowodzie doprowadzić je do zbiorowej mogiły poza miejskimi murami. Piękny i dość klasyczny przykład danse macabre.
Inna dość ciekawa koncepcja wydarzeń kryjących się za tą baśnią mówi, że wyjście dzieci mogło być echem krucjat dziecięcych, przez które przepadło wiele niewinnych istot.
Dla osób, które chciałyby poczytać więcej na ten temat link do artykułu, gdzie i daty i przypisy TUTAJ. (jest też audycja w Polskim Radiu na ten temat, zachęcam do odgrzebania).
Szczurołap został
Historia prawdy historycznej stojącej za baśnią jest bardzo wciągająca (choć przykra), niemniej - nie to jest istotne dla przetrwania tej baśni. Bo Szczurołap ma już prawie osiem wieków. Pomiędzy faktycznymi wydarzeniami a dzisiejszym dniem niepodległości, kiedy piszę ten tekst, wydarzyło się wiele innych potworności, które mogłyby zagnieździć się w opowieściach o wiele mocniej niż historia zniknięcia garstki dzieci. Tymczasem to właśnie zniknięcie garstki dzieci wciąż ma moc, gdy na przykład tragedia World Trade Center, choć bolesna, pozostaje już tylko bladym cieniem przeszłości, który tylko czasem przewija się jeszcze przez media w paru wytartych już obrazkach i nic poza tym*. Proponuję więc, żeby przyjrzeć się Szczurołapowi tylko i wyłącznie jako opowieści. Opowieści o mieście, albo o wnętrzu każdego z nas.
Miasto szczurów
Szczury są dla miasteczka tym, co smok, z którego nie można się pozbyć, a który przejada nasze zasoby i sprawia, że każdy następny dzień jest mordęgą i ciągłą niepewnością. O ile jednak smok w swoich gabarytach jest problemem, który przygniata raz a porządnie, o tyle szczury pojawiają się w mieście stopniowo. Najpierw jest ich trochę, potem trochę więcej, a potem (być może wtedy gdy ich biomasa zrówna się z biomasą smoka) BACH! - siadają miastu na karku jako nieposkromiona plaga, by prędzej czy później złamać kark, na którym siedzą.
Pojawienie się w mieście plagi szczurów mówi nam przede wszystkim o fatalnym stanie sanitarnym, w jakim żyli jego mieszkańcy. Zanim przyszły szczury, musieli oni narobić naprawdę sporego bałaganu, żeby cała plaga gryzoni miała gdzie harcować. Musieli zgodzić się na taki stan. I nie chodzi o same szczury - bo każdy z nas ma takie brudy, którymi szczury mogą się żywić. Kiedy jednak zaczynają rozpleniać się do tego stopnia, że nie ma na nie rady, znaczy, że w higienie wewnętrznej mieszkańców Hamlen coś szwankowało. Mieszkańcy mieli czas, żeby walczyć ze szczurami. Nie zrobili tego w odpowiednim momencie. A kiedy ilość szczurów rozrosła się do rozmiarów plagi, wszystkie linie obrony, jakimi dysponowali na nic się zdały...
Kopanie szczura
Pierwszą bronią, jaką dysponowali mieszkańcy była obrona aktywna - koty. Zadaniem kotów jest patrolować przestrzeń i dosłownie zabijać wszelkie gryzonie, które podjadają nasze zasoby lub zanieczyszczają je swoimi odchodami. To jak korzystanie z trenera osobistego na siłowni. On dokładnie mówi nam, co trzeba zrobić, żeby zrzucić tłuszcz i wzmocnić mięśnie. Jednak problem z trenerem personalnym jest taki, że nawet najlepszy trener na nic nam się zda, jeśli zaraz po treningu zaczniemy się zażerać czekoladkami. Albo kiedy nasz związek się posypie, aktywnie będziemy zastępować radzenie sobie z faktyczną przyczyną jego rozpadu, angażując się w nowe lekkie miłostki. W środku problem pozostanie nierozwiązany i będzie nas podjadać małymi kęsami.
Nie wiem jak Wy, ale we mnie zakorzeniona jest mocno nawykowa wada, polegająca na tym, że bardzo łatwo potrafię uspokoić swoje sumienie małymi rzeczami, jednocześnie pozwalając by te najpoważniejsze problemy wierciły mi dziurę w brzuchu. Czasem sobie w nich pogrzebię i to nawet całkiem porządnie, ale ostatecznie jest to tylko kopanie szczura. Mam potem satysfakcję, że szczurowi się dostało. Cóż jednak z tego, skoro kopnięty szczur dalej żyje? Co więcej, jest wkurzony.
Nie wiem jak Wy, ale we mnie zakorzeniona jest mocno nawykowa wada, polegająca na tym, że bardzo łatwo potrafię uspokoić swoje sumienie małymi rzeczami, jednocześnie pozwalając by te najpoważniejsze problemy wierciły mi dziurę w brzuchu. Czasem sobie w nich pogrzebię i to nawet całkiem porządnie, ale ostatecznie jest to tylko kopanie szczura. Mam potem satysfakcję, że szczurowi się dostało. Cóż jednak z tego, skoro kopnięty szczur dalej żyje? Co więcej, jest wkurzony.
Każdy z nas zaopatrzony jest w koty. Które poradzą sobie z gryzoniami, dopóki my będziemy podejmować aktywne decyzje, żeby z nimi walczyć. Jeśli jednak zamiast aktywnych i konkretnych działań, czyli zabijania szczurów, kiedy nie są one jeszcze plagą, będziemy je tylko kopać, nasza możliwość aktywnego działania zniknie. Koty pewnej nocy uciekną.
Kolejny etap obrony jest o wiele bardziej bierny. Trucizna. Ma ona trochę inny charakter niż koty. Sama w sobie jest substancją szkodliwą, tak dla szczurów jak i dla nas. Sami zaczynamy zatruwać swoje środowisko (to zewnętrzne, czy to wewnętrzne) w nadziei, że szczury będą na tyle głupie, żeby zjeść to, co je zabije. Z jednej strony można to porównać z próbą dotarcia do dna, żeby się od niego odbić. Z drugiej to jest już etap tabletek Prozacu, które mają wytruć nasz problem, ale tymi, kogo wytruwają najbardziej, jesteśmy my sami. Jeśli będziemy zwlekać z przyjęciem lekarstw okaże się, że szczury są już na tyle mądre, żeby pominąć wszystkie próby bombardowania ich czymkolwiek. Możemy mieć nadzieję, że to, co zadziałałoby na kilka szczurów, zadziała też na całą ich plagę, ale to jak branie tabletek na migrenę, kiedy oderwało nam nogę. Już nie ta skala problemu.
Kolejny etap obrony jest o wiele bardziej bierny. Trucizna. Ma ona trochę inny charakter niż koty. Sama w sobie jest substancją szkodliwą, tak dla szczurów jak i dla nas. Sami zaczynamy zatruwać swoje środowisko (to zewnętrzne, czy to wewnętrzne) w nadziei, że szczury będą na tyle głupie, żeby zjeść to, co je zabije. Z jednej strony można to porównać z próbą dotarcia do dna, żeby się od niego odbić. Z drugiej to jest już etap tabletek Prozacu, które mają wytruć nasz problem, ale tymi, kogo wytruwają najbardziej, jesteśmy my sami. Jeśli będziemy zwlekać z przyjęciem lekarstw okaże się, że szczury są już na tyle mądre, żeby pominąć wszystkie próby bombardowania ich czymkolwiek. Możemy mieć nadzieję, że to, co zadziałałoby na kilka szczurów, zadziała też na całą ich plagę, ale to jak branie tabletek na migrenę, kiedy oderwało nam nogę. Już nie ta skala problemu.
Bo szczury są naprawdę mądre. One wiedzą czego chcą - potrzebują się żywić. A żywią się tym, co najbardziej wartościowe - żywią się nami. Kiedy więc my będziemy podtruwać jedzenie, żeby dać je szczurom, one będą zjadać to, co zostawiamy dla siebie. Będą tam, gdzie nasze pożywienie, będą tam, gdzie nasz sen i odpoczynek.
Trzecia linia obrony to korzystanie z usług konwencjonalnego szczurołapa. Może to być inna osoba, na przykład psycholog, a może po prostu nasza logika, nasze spekulacje i te wszystkie myśli, które mamy na temat szczurów siedzących w nas. Wejdźcie sobie w głowę i odnajdźcie tam taki problem, który najbardziej was podgryza. Doskonale go znacie i wiecie, jak będzie wyglądało wasze myślenie na jego temat. Przerabialiście to już nie raz (pisałem o tym trochę tutaj). Niech to będzie jedna myśl - złamane serce, stracona praca, zdrada ze strony przyjaciela, władcza matka itd. Każdy ma swoją własną historię, którą fabularyzuje. Każdy ma w głowie taki najgorszy problem**, który ma już wypracowanych w naszej głowie całą masę rozwiązań, na którego temat mamy tysiące koncepcji. Tysiące klasycznych pułapek na szczury. I jeśli wystarczająco długo nic z nim nie robiliśmy, to ten problem jest już plagą. Nie zadziałają na niego trucizny, ani nic, co mieszka w naszych głowach.
Trzecia linia obrony to korzystanie z usług konwencjonalnego szczurołapa. Może to być inna osoba, na przykład psycholog, a może po prostu nasza logika, nasze spekulacje i te wszystkie myśli, które mamy na temat szczurów siedzących w nas. Wejdźcie sobie w głowę i odnajdźcie tam taki problem, który najbardziej was podgryza. Doskonale go znacie i wiecie, jak będzie wyglądało wasze myślenie na jego temat. Przerabialiście to już nie raz (pisałem o tym trochę tutaj). Niech to będzie jedna myśl - złamane serce, stracona praca, zdrada ze strony przyjaciela, władcza matka itd. Każdy ma swoją własną historię, którą fabularyzuje. Każdy ma w głowie taki najgorszy problem**, który ma już wypracowanych w naszej głowie całą masę rozwiązań, na którego temat mamy tysiące koncepcji. Tysiące klasycznych pułapek na szczury. I jeśli wystarczająco długo nic z nim nie robiliśmy, to ten problem jest już plagą. Nie zadziałają na niego trucizny, ani nic, co mieszka w naszych głowach.
Jak na ironię i koty, i trucizna, i konwencjonalne pułapki są skuteczne... ale tylko, jeśli odpowiednio wcześnie zostaną przez nas wdrożone.
Mieszkańcy Hameln próbowali wszystkiego, ale dopiero, kiedy spadła na nich plaga, dopiero, kiedy było dla nich samych za późno. Szczury nie tylko były, szczyry rządziły. A mieszkańcy obnosili na sobie wielkie dziury w ubraniach. Każdy, kto na nich patrzył wiedział, że mają problem ze szczurzą plagą... na szczęście czasem nawet w najgorszym nieszczęściu zdarzają się cuda.
Kolorowy grajek
Kim był Szczurołap? Nie wiadomo. Przybył znikąd, wrócił donikąd. Wiadomo na pewno, że nie był z miasta. I nawet, gdyby to nie zostało powiedziane na głos, moglibyśmy to wywnioskować, po kolorach, jakie na sobie nosił, po niewygryzionej przez szczury szacie i po jasnym spojrzeniu. Ocalenie przyszło do Hameln z zewnątrz. Ocalenie przyszło do Hameln w postaci nowej jakości. Nie jest jedną z naszych koncepcji (jak reszta miejskich szczurołapów). Jest czymś nowym. Jest czymś nowym. Jest czymś nowym.
Jest rozwiązaniem problemu. Całkowitym. Jednak umysł mieszkańca Hameln już nie wierzy w takie rzeczy, jak całkowite rozwiązanie problemu. Zgadza się na warunki przybysza, bo wie, że nie ma możliwości poradzenia sobie ze szczurami (trzyma się swoich koncepcji). A tutaj kolejne zaskoczenie - przybysz ma w zanadrzu coś, co można nazwać tylko i wyłącznie cudem. Rozprawia się ze szczurami w sposób błyskawiczny i wyjątkowo brawurowy. Mieszkańcy stają się wolni od plagi, jednak...
Dygresja o cudownych uzdrowieniach
Kilkakrotnie byłem świadkiem cudownych uzdrowień. Wiecie - takich, co to przychodzi duchowny i zaczyna się modlić. I nagle ludzie, którzy kuleli całe życie, przestają kuleć, a palce, które od wypadku były zwinięte, nagle się prostują. Albo z karku ustępuje ból, który dręczył kogoś od miesięcy. I tak dalej i tak dalej.
W każdym razie, mój bliski znajomy sam doświadczył takiego uzdrowienia. Miał problemy z biodrem, które doskwierało mu podczas ćwiczeń i strasznie go to irytowało. Poszedł więc na spotkanie z pewnym pastorem z Nigerii i ten pastor przemodlił mu biodro. Cały ból i wszelkie niedogodności zniknęły na pstryk.
Znajomy więc z radością wrócił do trenowania. Bo to lubił. Problem w tym, że nic nie zmienił i to, co doprowadziło go za pierwszym razem do bólu biodra, doprowadziło go tam także za drugim razem. Cud się skończył. A wiecie dlaczego? Bo zła postawa pozostaje złą postawą. I jeśli raz doprowadziła do kontuzji, głupotą byłoby sądzić, że za drugim razem będzie inaczej.
Oczywiście nie chodzi mi tutaj tylko o "przemodlone" cuda. Chodzi o udane operacje, nocne rozmowy, które wstrząsają nami do żywego, chodzi o nasze małe decyzje, żeby coś zmienić, chodzi o WSZYSTKO to co zmienia stan rzeczy na lepszy. WSZYSTKO, co wnosi w nasze życie nową jakość. Chodzi o każdego spotkanego szczurołapa, który przychodzi do nas z ofertą cudu.
Niestety - cóż nam po wielkich postanowieniach, skoro w życiu wciąż mamy chlew, którym karmią się szczury.
Burmistrz Hameln
To jest właśnie punkt, w którym znajdują się mieszkańcy Hameln. Właśnie wydarzył się cud. Właśnie przyszła pora na zmianę, właśnie są wolni. I trzeba zapłacić za to odpowiednią cenę. Ta cena zawsze jest duża, bo zmiana warta jest tylko dużych "pieniędzy". Ta cena, to odwrócenie się od starego, zostawienie świata szczurów za plecami. Kiedy jednak przychodzi im do płacenia - zaczynają się wymówki. Można wiele obiecać, kiedy szczury rozwalają całą naszą rzeczywistość. I tak wiadomo, że nie będzie trzeba się stosować. Wszelkie postanowienia mają moc zdania "od jutra nie palę". I przychodzi jutro, a my budzimy się ze świadomością, że szczury i tak mają we władaniu nasze miasto i z paczką fajek w dłoni. Będzie następne jutro. I następne, a my zawsze będziemy dzień przed tym jutrem, w krainie szczurów.
Pewnego dnia jednak - niespodzianka. Budzimy się, a tutaj faktyczne jutro - to, w którym nie ma szczurów, a my obiecaliśmy, że przestaniemy palić. Budzimy się w świecie, który nie ma szczurów... no prawie ich nie ma. bo tak naprawdę jest jedno miejsce, w którym ciągle mieszkają. To my. Wciąż mamy umysły przyzwyczajone, do wymówek, do robienia syfu, wciąż mamy umysły, które doprowadziły nas do plagi. Dodatkowo umysły pozbawione kotów, trucizn i racjonalnych sposobów na rozwiązywanie problemów. Jesteśmy skażeni szczurem i bezbronni wobec swojej wolności.
Burmistrz zaczął targować się ze szczurołapem. Szczurołap jednak wiedział, że są rzeczy, nie podlegające negocjacji - jak cud i jak zapłata za ten cud. Burmistrz, to zwieńczenie tego, czym jest skażony szczurem umysł. A może więcej - jest idealnym przykładem umysłowości, która zawładnęła mieszkańcami Hamlen przed plagą. Jest tym wszystkim, co doprowadziło do plagi. Problem w tym, że cud już się dokonał... i nie ma wymówek. Szczurołap mówi w pewnym momencie, że zna wiele melodii, których burmistrz nie chciałby usłyszeć.
W tym punkcie ujawnia się kolejna genialność tej baśni. Burmistrz, traktuje to jako groźbę. Staje znów na pozycji autorytetu, który całkowicie ignoruje cud, jaki się przed chwilą dokonał. Kiedy czuje się pewnie, staje się również ślepy na faktyczną potęgę, jaka dzieje się wokół niego. Szczury nie uciekły z miasta, szczury wciąż żyją w duszach jego mieszkańców. Bo zmiana, która następuje po cudzie, nie wynika z samego cudu, ale z faktu, że jesteśmy na tyle pokorni, by zaakceptować nową rzeczywistość w całości - ze wszystkimi jej konsekwencjami. Hamlen nie było gotowe na pokorę. Zjadła je pycha.
Dzieci odchodzą
Kiedy szczurołap wraca do miasta, nie jest już kolorowy, nie jest już pełnym spektrum światła i możliwości. Jest myśliwym*** i tylko myśliwym, jest bezwzględnym drapieżnikiem, który przyszedł dokończyć to, co zaczął (zresztą co do tego, że zawsze nim był nie ma wątpliwości, różnica polega na tym, że wcześniej grał po stronie mieszkańców Hameln). Nie wyplenia jednak szczurzego nastawienia z dusz mieszkańców bezpośrednio. Nie zabija tych, którzy mu się narazili. Robi coś o wiele mocniejszego - zabiera im przyszłość. Strzępy przyszłości, które pozostają są chrome, ślepe albo głuche. Nie nadaje się do rozwoju. Być może to brzmi strasznie, ale to chyba najskuteczniejszy sposób na pokazanie mieszkańcom, że to jak żyją doprowadzi ich donikąd. Chcecie iść dalej - idźcie, ale nie tymi samymi drogami, którymi wędrowaliście - te drogi są już skończone. Szczurołap zabrał starą perspektywę i nie pozostawił przed mieszkańcami nic. Tylko bolesną pamiątkę. I pustkę, na której mogli zacząć budować jeszcze raz... już bez szczurów.
Szczurołap wykonał swoje zadanie do końca.
Czy mieszkańcy zrozumieli...?
***
Ilustracje do dzisiejszego postu: Emma Chichester Clark, Michael Sopran, monIster, Errol Le Cain, Cotton-sheep
I garść przypisów:
* Gryzę się w język, że po prostu żyjemy już w czasach, w których nie potrafimy opowiadać. Dlatego moc prawdy, drzemiącej w faktach nie ma innego wyboru, jak tylko zdechnąć.
** A tak przy okazji - jeśli wchodząc w swoją głowę zobaczyliście jakiś problem, a potem, na wszelki wypadek, zastąpiliście ten obraz innym, łatwiejszym, gratuluję - właśnie mieliście przykład tego, jak z kilku szczurów można zrobić plagę. Wystarczy je pominąć. Zła wiadomość jest taka, że szczury zawsze sobie poradzą.
*** w niektórych koncepcjach myśliwy utożsamiany jest z postacią reprezentującą podświadomość. Bo niby wychodzący z głębi lasu, który jest w nas tym wszystkim czego nie rozumiemy i
Komentarze
Prześlij komentarz