Początek
Na warsztacie: Baśnie na Warsztacie, marzenia
Dawno dawno temu, przyszła do mnie opowieść. Leżałem w swoim studenckim pokoju, którego serdecznie nienawidziłem, marzłem i słuchałem radiowej Dwójki. W pewnej chwili, być może przez muzykę, zobaczyłem obraz zachodzącego słońca. I do tego zachodzącego słońca nagle podbiegł chłopiec, z wiadrem czerwonej farby. I wylał farbę wprost na słoneczną twarz. Słońce przeraziło się i uciekło. Obraz się skończył. Scena wylądowała w notesie i tam sobie leżała.
Ale chłopiec wracał. Mówił: "Ty masz mnie opowiedzieć!". Więc co jakiś czas opowiadałem, po zdaniu, po scenie, po jakiejś myśli. Nic zobowiązującego, choć im więcej czasu mijało, tym bardziej wiedziałem, że to nie będzie wcale tak proste zadanie. Żadna tam historyjka dla dzieci. Zwlekałem więc ile mogłem. A on wracał. Już miał imię, już wiedziałem, że nigdy nie będzie mieć twarzy i już wiedziałem, że popsucie słońca to dopiero początek, po którym następuje długa, nieskończona prawie noc. I wędrowanie, i przygoda.
Wreszcie przyszedł taki moment, że już nie mogłem powiedzieć - przyjdź później. Zrobił się czas na tę właśnie historię. Wiedziałem już tyle, by móc zacząć ją spisywać, do tego moje pióro ukształtowało się na tyle, bym nie się bał , że coś zepsuję, albo nie dam rady. Przynajmniej tak sądziłem. Zrobiłem sobie wolne od życia i zdanie po zdaniu jakoś dobrnąłem do końca tej opowieści. Był rok 2012. Był wrzesień i Lublin za oknem.
Nie ukrywam, że jednym z moich największych marzeń jest wydanie książki. A dokładniej wydanie tej książki. Maszynopis poszedł do kilku wydawnictw. Potem do kilku jeszcze i jeszcze do kilku. Sam nie wiem ile tego rozesłałem. Dziś, 23 grudnia, książka ciągle leży niewydana, a ja na koncie mam 54 odmowy. Do stówki jeszcze daleko, więc nie tracę ducha.
Kiedy już wszystko było gotowe, tekst poprawiony i porozsyłany, przyszła mi do głowy myśl, że hybryda, jaką jest moja opowieść nie zmieści się do żadnej szufladki wydawniczej, więc pewnie się nie wyda. Potrzebne jest więc jakieś miejsce, gdzie by pasowała.
Trochę szukając formuły doszedłem do miejsca, w którym mógłbym opowiadać o tym jak można czytać podobne teksty. A podobne były baśnie. Do tego jeszcze doszły warsztaty i tak, w uproszczeniu, powstały Baśnie na Warsztacie. Jako miejsce, w którym dnia pewnego będę mógł pokazać swoją opowieść. Zanim to się stanie, pozbieram sobie fanów, myślałem.
Po drodze stało się jednak coś niezwykłego. Kolejne odmowy nadchodziły, a to, co miało być tylko protezą do pokazania swojej książki, nagle stało się moim stylem życia. Już nie chodzi o samą tylko opowieść, chodzi o wszystkie opowieści i o radość, którą czerpię z tego, co robię. Kiedy wcześniej ludzie pytali mnie, co robię, nie do końca potrafiłem odpowiedzieć (projektowałem książki, redagowałem, prowadziłem zajęcia tai chi???) a dziś mówię po prostu, że zajmuję się baśniami. Opowiadam baśnie i o baśniach. Prowadzę zajęcia i bloga. Spełniam się w zawodzie wyuczonym. A do tego wszystkiego - lubię to, co robię, jak nic na świecie.
Baśnie na warsztacie są wypadkową całkiem innego marzenia, są ścieżką, która wywiodła się stąd, że kiedyś pewien chłopiec powiedział do mnie; "Opowiedz moją historię". Mam nadzieję, że będę mógł wykorzystać kiedyś tę stronę, żeby wreszcie opowiedzieć Wam tę właśnie historię, albo chociaż powiedzieć, że się udało. A jeśli to się nie uda, to nic. To, czym teraz są dla mnie Baśnie na warsztacie, to wystarczająca nagroda za pójście razem z tamtym chłopcem w noc.
Jutro Wigilia. I chyba właśnie dlatego piszę dziś ten tekst. Chciałbym właśnie takich dziwnych zwrotów Wam życzyć. Chciałbym powiedzieć Wam, żebyście szli za swoimi marzeniami, bo może stać się tak, że one same nie do końca wypadną tak, jak sobie tego życzycie, ale przez nie, wasze życie może wejść na ścieżkę, której się nie spodziewaliście. Ścieżkę magii i cudów.
Nie bójcie się iść za swoimi marzeniami. Tymi największymi, tymi jedynymi (częstokroć). Bo po ich stronie jest więcej niż możecie się spodziewać. One mają dla Was pełne garście prezentów. Bądźcie odważni w pierwszym kroku i pokorni w następnych. I na tym poprzestanę. Dalej ciągle jest droga. Piękne, pełne obietnic Nieznane. Do zobaczenia właśnie tam.
Dobrych i Mądrych Świąt dla Was i dla waszych rodzin.
SwS
"By marzenie mogło się spełnić, najpierw trzeba je mieć, potem trzeba w nie wierzyć, wreszcie trzeba włożyć wysiłek w jego realizację." - Jean Shinoda Bolen.
OdpowiedzUsuńDodałbym jeszcze cierpliwość. Dużo cierpliwości.
OdpowiedzUsuńDziękuję Kasiu, bardzo mądry cytat.
I jeszcze kilka innych rzeczy, o których mówi dalej cytat. Ale to nie na teraz.
OdpowiedzUsuńPozostaję zaciekawiony :)
OdpowiedzUsuń