BAŚNIE W BAŚNIACH
Na warsztacie: Baśnie 1001 nocy, Rzepa (Grimm), Śpiewająca kość (Grimm), Zbójecka Narzeczona (Grim)
Czasem zdarza się tak, że w obrębie baśni ktoś opowiada baśń, albo po prostu snuje jakąś historię. Motyw ten wrócił do mnie, kiedy przeglądałem swoje notatki do Zbójeckiej narzeczonej Szukałem czegoś zupełnie innego, ale natchnęła mnie myśl, którą dziś chciałbym się z Wami podzielić.
Zacznijmy od tej nieszczęsnej narzeczonej. Nieszczęsnej, bo jednak trafił jej się paskudny chłop, który w swojej leśnej chatce uprawiał różniste kanibalistyczne figle z innymi dziewczynami - tzn. razem z kumplami mordował je i zjadał. Głównej bohaterce tylko dzięki szczęściu udaje się wyjść z chaty bez szwanku, a do tego wynieść też dowód winy swojego przyszłego męża.
Podczas uczty ślubnej dziewczyna postanawia opowiedzieć wszystkim sen, jaki przyśnił się jej poprzedniej nocy. Oczywiście nie był to sen, tylko sprytny sposób na zrelacjonowanie makabrycznego morderstwa, jakiego dziewczyna była świadkiem. Historia doprowadziła do pojmania męża-zbójnika, udowodnienia mu win i egzekucji (więcej o tej baśni pisałem TUTAJ).
Podobnie rzecz ma się ze Śpiewającą kością. W tej baśni brat zabił brata i porzucił jego ciało pod mostem. Minęło trochę czasu, ciało pechowca rozłożyło się, a kości znalazł pastuszek, który stwierdził, że świetnie nadadzą się na ustnik do piszczałki. Trochę to obleśne, ale może nie wiedział, że kość ludzka, więc musimy mu wybaczyć. Stało się tak, że zamiast melodyjek, flet zaczął opowiadać tragiczną historię bratobójstwa. Historia dotarła wreszcie do króla, a ten, jak to królowie mają w swoich zwyczajach, wymierzył sprawiedliwość mordercy (więcej na temat tej baśni znajdziecie TUTAJ)
Te dwie historie zwróciły moją uwagę na pewien schemat - opowieść, która pojawia się w opowieści, prowadzi do odkrycia prawdy. I jest to dość oczywiste, bo jak inaczej dotrzeć do prawdy, jeśli nie przez opowiedzenie o niej, szczególnie w czasach, kiedy słowo mówione było najpopularniejszym środkiem przekazywania informacji. Ale warto zadać sobie pytanie: co z historiami, które w swojej podstawie są zmyślone? Czy one będą prowadzić do kłamstw i wypaczeń?
Mam tutaj dwa przykłady:
Pierwszym pochodzi z baśni pt. Rzepa. Są tutaj aż dwie opowieści. Jedna prawdziwa, druga całkiem zmyślona. Pierwsza pojawia się, gdy biedny żołnierz, któremu udało się wyhodować gigantyczną rzepę, opowiada królowi o swoim losie. To takie smuty życiowe kogoś, kto nie miał za wiele szczęścia. Król jednak wzrusza się jego historią i postanawia w zamian za dar, jakim jest rzepa, wynagrodzić żołnierza bogactwem. Opowieść o prawdzie prowadzi żołnierza od nędzy do w miarę spokojnego życia i bogactwa.
Druga historia pojawia się zaraz po tym, jak brat naszego żołnierza postanawia go zamordować. Zbrodnia utyka w pół drogi, a dokładnie żołnierz utyka w worku zawieszonym na drzewie. Tak zastaje go głupi czeladnik, któremu żołnierz wmawia, jakoby worek był workiem mądrości i każdemu, kto w nim powisi przez jakiś czas przybędzie rozumu. Czeladnik bardzo chce, żeby przybyło mu rozumu, więc prosi żołnierza, żeby pozwolił mu posiedzieć w worku. Żołnierz się zgadza i zamieniają się. Dzięki tej historii żołnierz jest wolny, a czeladnik po zdecydowanie nabierze rozumu, czyli dostanie dokładnie to, o co prosił. Mamy więc nieprawdziwą historię, która prowadzi do prawdy.
(tekst o Rzepie i nie tylko - TUTAJ)
Ostatnim, najbardziej rozbudowanym i najbardziej znanym przykładem opowieści opowiadanej w innej opowieści są oczywiście Baśnie 1001 nocy, w których opowiadanie historii jest motywem przewodnim. Szeherezada tylko dzięki opowiadaniu baśni może przeżyć kolejne noce. I wszystkie jej historie to w mniejszym lub większym stopniu fantastyczne bajeczki. Prawie trzy lata, noc w noc opowiadała baśnie swojemu dysfunkcyjnemu mężowi. I wiecie co - dzięki jej opowiastkom Szachrijar wrócił do normalności. Traumy, jakich nabawił się przy pierwszej żonie całkowicie zniknęły. Szeherezada została jego ukochaną żoną, a dziewice w całym kalifacie mogą spać spokojnie. Wszystko za sprawą nieprawdziwych historii.
Mam wrażenie, że z powyższych przykładów możemy wyciągnąć dwa wnioski. Pierwszy mówi o prawdzie - poznajmy ją, a ona nas wyzwoli (to oczywiście z ewangelii Jana). Jednak, żeby można było ją poznać, najpierw trzeba ją... no właśnie - poznać, a jak najlepiej poznać prawdę, jeśli nie przez opowieść?
Zwróćmy jednak uwagę, że prawda i nauka drzemią nie tylko w prawdziwych historiach. Opowieści uczą, nawet jeśli nie są prawdziwe. Widzimy to w baśni o Rzepie - choć żołnierz nakłamał czeladnikowi, ten po wyjściu z worka zdecydowanie nabierze rozumu. W przypadku Szeherezady, sprawy mają się jeszcze ciekawiej. Otóż jej opowieści zmieniają nie tylko kalifa, ale i cały jej świat na lepsze. Czasem myślę, że tego przede wszystkim można nauczyć się od Szeherezady. Opowiadać, po to, żeby zmieniać świat. A do tego wyciągnąć naukę ogólną:
Jeśli wymyślone historie zmieniają jakość życia wymyślonych postaci, które je opowiadają, to warto zapytać, czy wymyślone historie opowiadane przez prawdziwych ludzi, zmienią jakość życia tych, którzy je opowiadają? Według mnie, tak. I chyba nieważne, czy opowieść jest całkiem wymyślona, czy oparta na faktach. Liczy się, żeby posiadała jedną istotną cechę - żeby potrafiła otwierać słuchaczom oczy na prawdę. A przez to leczyć i polepszać jakość ich życia.
Czego sobie i Wam życzę.
Komentarze
Prześlij komentarz