Z codziennika opowieści IV
Pieczeń
Przypowiastak, którą słyszałem w wielu wersjach, ale ubiegłej niedzieli przypomniał mi ją mój pastor.
Pewna dziewczynka przyglądała się mamie, kiedy ta przycinała końcówki pieczeni. Końcówkę z jednej strony i końcówkę z drugiej. Dziewczynka, jak to dziewczynka, ciekawska więc zapytała:
- Mamo? A dlaczego przycinasz te końcówki? - Zawsze tak robię - odpowiedziała mama.
- No ale dlaczego zawsze tak robisz? - dopytywała się dziewczynka.
Mama po chwili zastanowienia odpowiedziała:
- Bo moja mama zawsze tak robiła.
Dziewczynka poszła więc do pokoju babci i spytała o to samo.
- Dlaczego obcina się końcówki w pieczeni?
- Ja obcinałam, bo moja mama, a twoja prababcia obcinała - odpowiedziała staruszka.
Tak się akurat złożyło, że prababka też mieszkała w tym samym domu i dziewczynka także jej mogła zadać to samo pytanie.
- Prababciu, dlaczego obcina się końcówki pieczeni?
Prababcia zrobiła na to pytanie wielkie oczy i odpowiedziała na to pytanie... pytaniem:
- Wy dalej używacie tej małej brytfanki???
Przypomnijcie mi kiedyś, żebym Wam także opowiedział historię o kocie guru, która w podobny sposób ujmuje temat przyzwyczajeń i... rytuałów.
Można patrzeć?
A skoro już przy przyzwyczajeniach jesteśmy, jeszcze pewien dowcip, który też traktuje o tym, że nasze oczy nie zawsze patrzą w stronę, w którą powinny. Dowcip ze stajni humoru Żydowskiego, czyli najlepszego na świecie:
Mosze przed wyjazdem nad morze idzie do rabina.
- Rebe - mówi - jadę na wakacje, nad morze i słyszałem, że tam się kobiety bardzo nieskromnie ubierają. Powiedz mi, Rebe, czy Żyd może patrzeć na kobietę w mini i z wielkim dekoltem?
- Może - odpowiada rabin.
- Rebe? A czy Żyd może patrzeć na kobietę w bikini?
- Może - odpowiada rabin.
- A czy Żyd - dopytuje dalej Mosze - czy Żyd może patrzeć na kobietę topless?
- Może - odpowiada rabin.
- Rebe, a czy jest coś, na co Żyd nie może patrzeć?
- Oczywiście, że jest - odpowiada rabin.
- Rebe, więc na co Żyd nie może patrzeć.
- Na spawanie.
Uciekające drzewa
A teraz historyjka z tych, które mogliście zobaczyć na fejsbukach, bo sądząc po ilości wyświetleń jest dosyć popularna. Jej urok sprawia, że trafiła do grona najfajniejszych historii tego tygodnia:
Wyobraźcie sobie przedział. W przedziale grupa standardowych pasażerów: starsza pani wsuwająca jajko, jakiś podlotek z nosem wściubionym w smartfon, jakiś bardziej przysadzisty jegomość z nosem wściubionym w wąs. Jest duszno. Pociąg wjeżdża na stację kolejową. Nic specjalnego. obdrapana buda otoczona topolami, za nimi pastwisko. Na pastwisku pasą się krowy, na niebie cumulusy. Powietrze pachnie lipcem i wąsatym jegomościem. Do przedziału wsiada dwóch mężczyzn. Jeden szpakowaty, lekko przygarbiony, o rękach żylastych. Drugi jest wysoki, delikatny i podobny do tego pierwszego. Na oko ma jakieś dwadzieścia pięć lat. Ojciec i syn.
Siadają przy oknie. Pociąg rusza. I kiedy to się dzieje, syn krzyczy zdumiony:
- Drzewa jadą do tyłu.
Ojciec się uśmiecha. Pan z wąsem przygląda się trochę zniesmaczony całej scenie. Ojciec tylko się uśmiecha.
Syn patrzy dalej i nagle znów:
- Chmury! one na nas lecą!
Pan z wąsem prycha do siebie, ale na tyle głośno, żeby wszyscy wiedzieli, żę to wcale nie było takie zwykłe prychanie do siebie.Ojciec tylko się uśmiecha.
- Krowy stoją, a biegną! - wykrzykuje młodzieniec przy oknie.
Mężczyzna z wąsem ma zdecydowanie dosyć.
- Czy mógłby pan uspokoić swojego syna? - pyta ojca, który cały czas się uśmiecha - to doprwdy oburzające, że pana syn w takim wieku, wygaduje takie bzdury…
Ojciec nie przestając się uśmiechać, odpowiada mężczyźnie:
- Mój syn od urodzenia był niewidomy i dziś po raz pierwszy widzi świat na własne oczy.
Oczywiście historyjka mówi opowiada przede wszystkim o tym, żebyśmy nie oceniali książki po okładce, ale kiedy ją czytałem pomyślałem jeszcze o jednej rzeczy:
W porządku, a gdyby w tej całej historii do pociągu wsiadł ojciec i jego syn i ten syn widziałby zupełnie poprawnie? Jak niesmaczne byłoby to wtedy? Czy pan z wąsem miałby słuszność, w końcu zwracając na to uwagę?
Myślę, że o ile w przypadku niewidomego, który odzyskał wzrok sytuacja jest klarowna, o tyle drugim przypadku wiele osób stanęłoby murem za panem z wąsem… a wyobraźnia i radość z jej używania więdłaby i więdła… i niestety - więdnie.
Spodek
Moja fryzjerka opowiadała mi ostatnio o swojej wizycie w spodku. Na jakiejś siatkówce, kiedy to Polacy grali i wygrywali. I gdy mówiła o tej atmosferze panującej na meczu i o tych ludziach na trybunach i o tych wiwatach i radości, włosy zjeżyły się jej na rękach… i to była najprawdziwsza opowieść jaką poznałem w tym tygodniu.
***
Przypominam także o plebiscycie Słoneczniki i proszę o oddawanie głosów na Klub Latających podróżników.
Komentarze
Prześlij komentarz