Korzec Maku
Na warsztacie: Piękna Wasylisa, Szewczyk Dratewka, Trzy Prządki, Pani Zima, Złoty Ptak
Obieranie migdałów, robienie makówek i inne dookołaświąteczne gospodarskie zajęcia przywiodły mi na myśl pewien baśniowy motyw.
Zdarza się często, że bohater postawiony zostaje przed niewykonalnym zadaniem. Musi uporać się z ogromną stertą przędzy (Trzy prządki), musi oddzielić mak od piasku (Dratewka), groch od popiołu (Kopciuszek), zboże dobre od zepsutego (Wasylisa), albo na przykład przekopać górę (Złoty Ptak). Zadanie to, jest zazwyczaj żmudne i ograniczone absurdalnie krótkim deadlinem.
Ta uwiązana w baśniową powtarzalność próba sił ma w sobie coś niezwykle irytującego i... nudnego. I tak wiemy, że kiedy bohater rano wstanie, wszystko się uda - w międzyczasie pojawią się nadnaturalne siły (czy to szwadrony mrówek, czy mała laleczka-opiekunka, czy tajemniczy lis), które rozwiążą za niego każdy, nawet najbardziej beznadziejny problem. Czasem zrobią to w podzięce, innym znów razem powód pozostanie przed czytelnikiem/słuchaczem opowieści zakryty do samego końca.
Powstaje więc pytanie: czy zadanie bohatera dotyczy więc samej awykonalnej ludzką miarą czynności? Nie, nie, po trzykroć nie.
Postarajmy się rozbić tę baśniową sytuację na kilka mniejszych elementów.
Po pierwsze: warunki próby
Ten kto stawia przed bohaterem zadanie, zazwyczaj daje mu też jakieś ultimatum. Wasylisa albo rozdzieli stos i przejdzie do następnego etapu swojej próby, albo zginie. Przed podobnym zadaniem postawiony został Dratewka - albo wykona próbę i uratuje księżniczkę, albo czeka go śmierć. Kopciuszek miał rozdzielić popiół od grochu/maku w zamian za możliwość udziału w balu - stała więc przed wyborem, albo zostać tam gdzie jest, albo iść dalej (co w jej przypadku było trochę grą o wszystko).
Przyglądając się próbom bohaterów możemy dostrzec, że każda z nich ma w sobie coś z ostateczności. Pojawia się też tam, gdzie bohater postawiony zostaje w jakimś punkcie zwrotnym swojej historii. Dziewczyna z Trzech prządek na przykład, zamknięta została w pokoju z olbrzymią stertą przędzy do obrobienia przez noc. Problem polegał na tym, że dziewczyna nienawidziła wszelkich prac związanych z tkaniem. A w jej czasach oznaczało to , że nienawidziła jednego z głównych atrybutów, który definiował ją jako kobietę, a tym samym, przekreślała się jako kandydatkę na dobrą żonę. A tu nagle książę i matka, która opowiada temu księciu jaką to jej córka jest wspaniałą prządniczką. Dziewczyna zostaje więc postawiona w bardzo trudnej sytuacji: z jednej bowiem strony ma szansę na świetną partię na męża, z drugiej musi pójść sobie wbrew, do tego w najbardziej niewygodnym dla siebie punkcie. Poniekąd może w tym procesie mieć nóż na gardle, bo przecież zirytowany kłamstwami matki książę, bez problemu mógłby kazać zabić obie kobiety, z drugiej zaś to po prostu bardzo duża szansa, by zmienić swoje życie i iść do przodu.
Po drugie: wielkość próby
O ile wiadomo, że ktoś, komu grozi śmierć raczej będzie robić wszystko, by tej śmierci uniknąć, o tyle chęć pójścia na bal albo wygrania męża/żony, niekoniecznie zaangażuje cały nasz potencjał w wypełnieniu postawionego przed nami zadania. Szczególnie, jeśli jest to zadanie absurdalne. "Przekop tę górę" - usłyszał bohater Złotego Ptaka. Stojąc u podnóża, mógł od razu powiedzieć:
"Nie, szanowny Królu, to zadanie nie jest wykonalne". Miałby rację. Bo zadania, które mają do wykonania rzeczywiście są niewykonalne. Nawet gdyby mieli na nie rok, dwa, albo i dekadę - zadanie to nie byłoby wykonalne. Oni mają zazwyczaj tylko noc...
Po trzecie: nastawienie do próby
... i pomimo tego, że mają tylko noc, siadają przed swoim zadaniem, podwijają rękawy, często załamują ręce i zalewają się łzami. I to jest miejsce, w którym rozpoczyna się gra o naprawdę wszystko. Baśniowi bohaterowie zabierają się do swojej próby z chęcią zwycięstwa. Nieważne jest to, co mają zrobić, ważna jest ich chęć. Nie są w tej chęci rozsądni, za to są zdeterminowani. Może i jest w nich niemoc, ale nie ma zniechęcenia. Ta niemoc wynika przede wszystkim z bycia świadomym, że proporcja sił do materii, którą trzeba przerobić niekoniecznie umożliwi im odniesienie sukcesu. Ale pomimo niej, walczą. I stają w szranki z rzeczywistością, mimo iż są świadomi, że niesprostanie próbie może skończyć się dla nich tragicznie.
Jest jeszcze coś - bohater nie zakłada nadprzyrodzonej interwencji. Staje naprzeciw swojego wyzwania całkowicie sam. Weźmy taką Wasylisę. Przed każdą z prób zalewała się łzami. Choć dwukrotnie miała do czynienia z magiczną pomocą, przy trzeciej próbie nic się nie zmieniało. Wciąż była tylko dziewczyną postawioną przed niemożliwym. I za każdym razem czuła na karku dyszący oddech czasu. I za każdym razem w tej próbie była w pełni świadoma swojej niemocy. I za każdym razem brała się do roboty...
Po czwarte: prawdziwa próba
Mam poczucie, że w tym całym zamieszaniu od początku do końca chodzi o coś innego. Chodzi o ten, moment w którym po wzięciu sił na zamiary, zamiarów na siły i zrobienia sobie bilansu tego co możliwe czy nie. W tym właśnie momencie bohater zostaje postawiony przed właściwą próbą. Próbą nie tyle swoich sił (bo te w człowieku są zawsze za małe), ale swojego serca. I jeśli bohater zdecyduje, że mimo wszystko stanie w szranki ze światem, to już wygrał. Bo to, jak sprawy się rozwiążą w baśniach ma wartość drugorzędną. Pierwszorzędne jest to, że chcemy być tymi, którzy zwyciężają. Chcemy rzetelnie wypełnić powierzone nam obowiązki. Chcemy odpowiedzieć światu "tak".
Po piąte: nagroda
Jeśli to zrobimy, możemy być pewni, że w nawet najbardziej niemożliwej sprawie pojawi się więcej rozwiązań niż problemów. Pojawi się niespodziewana furtka albo magiczny pomocnik. A może po prostu okaże się, że postawione przed nami zadanie, wcale nie jest tak ciężkie, jak wskazują na to okoliczności. A kiedy się uda, nie tylko unikniemy śmierci, ale też zyskamy nagrodę. Prządka z trzech prządek nie dość, że wygrała męża, to w bonusie otrzymała przywilej nie zasiadania nigdy przed wrzecionem. Wasylisa otrzymała swój ogień i pozycję jedynej wartościowej postaci (reszta spłonęła), Dratewka otrzymał księżniczkę.
W baśni Pani Zima jest piękny i równie klasyczny motyw dwóch sióstr - jednej pracowitej, drugiej leniwej. Ta pracowita została wynagrodzona za swoją pracę tak, że kiedy wracała do domu, kury za nią krzyczały: "ku-ku-ru-ku! ko-ko ko-ko! idzie drogą czyste złoto!". Jej leniwa siostra, która na służbie u Pani Zimy nie popisała się zbytnio, nie mogła liczyć na hojną nagrodę. Kury miały dla niej inną przyśpiewkę: "ku-ku-ru-ku! ko-ko ko-ko! idzie drogą gęste błoto!". I wszystko to, zaczynało się od nastawienia serca.
Zakończenie
Na koniec, pozwólcie, że zapytam: Ile razy dziennie mówicie, że czegoś się nie da? Ile razy stwierdzacie, że coś jest niemożliwe? Ile razy robicie to, bo wam się nie chce? Ile razy wolicie odpuścić, bo coś jest po prostu niewygodne? A ile razy zakasacie rękawy, wiedząc, że choć nie dacie rady i tak warto spróbować?
Każda decyzja, którą podejmujemy pcha nas do zwycięstwa, bądź w niemoc. O nic innego nie chodzi. Bo rzeczywistość, którą tworzymy, nie ma nic wspólnego z materią, którą się otaczamy, ale z nastawieniem naszego serca. I jeśli zgadzamy się, by być gęstym błotem... to zawsze jest nasz wybór. Niezależnie od ogromu próby, jaka przed nami została postawiona.
***
Wspaniałe ilustracje do szewczyka dratewki pochodzą z książeczki ilustrowanej przez Janinę Porazińską.
Ilustracja do Baśni o Złotym ptaku wykonana przez Reece Wyke
Komentarze
Prześlij komentarz