ROZBÓJNICY
Na warsztacie: Alibaba i 40 rozbójników, Muzykanci z Bremy, Narzeczona Zbójnika
Jakiś czas temu pisałem o tym, co może się wydarzyć, kiedy mężczyzna, pomimo swojego wieku pozostanie, chłopcem. Zamiast zmieniać świat na lepsze, zaczyna dbać tylko o swoje zadowolenie własne, stając się rozbójnikiem. Popychany do działania jest jedynie przez egoistyczne popędy, a wszystko, co przeszkadza zaspokojeniu tych popędów jest przez takiego mężczyznę-chłopca siłą usuwane. Rozwijam ten temat w artykułach Zagubieni chłopcy i Czego w życiu powinniśmy się bać, do których przeczytania zachęcam. Dziś jednak chciałbym przyjrzeć się krótko psychice zbója. Do rozpatrzenia tego zagadnienia będą nam potrzebne trzy baśnie: Muzykanci z Bremy, Alibaba i 40 rozbójników oraz Narzeczona Zbójnika.
Przypadek 1: Muzykanci z Bremy
Po swojej brawurowej ucieczce z domów stary osioł, stary pies, stary kot i stary kogut docierają do chaty w lesie. Chata ta należy do zbójców, ale dla zwierząt nie wydaje się to być wielkim problemem. Postanawiają przepędzić jej mieszkańców, a potem tam zamieszkać. Wykonując swój słynny manewr "pies na osła, kot na psa, a na kota kogut" wpadają z jazgotem do izby. Zaskoczeni zbóje uciekają w las, gdzie drżą przed intruzami. W związku z tym, że nie do końca wiedzą, co się dokładnie wydarzyło, przypisują napastnikom siły nadprzyrodzone i nikt nie kwapi się do tego, by zrobić rekonesans. Wreszcie herszt bandy postanawia sprawdzić, czy ten przedziwny napastnik zniknął. W czasie swojego zwiadu zostaje podrapany przez kota, pogryziony przez psa, kopnięty przez osła, a na koniec słysząc "Kukuryku" koguta, myśli, że to sędzia krzyczy "dawaćgodu!". Zmyka więc i już więcej się nie pojawia, a reszta zbójów idzie jego śladem.
Przypadek 2: Ali-baba
Ta baśń zasługuje na większe omówienie i kilka osobnych artykułów. Pozwólcie jednak, że tutaj przytoczę tylko jeden epizod. Kiedy Ali-baba kradnie skarby rozbójników, ci poprzysięgają mu zemstę i w różnorakich przebraniach próbują dostać się do jego domu. Za każdym razem, gdy wpadają na nowy koncept, wywodzi ich w pole Mardżana - niewolnica Ali-baby. Żebyście mnie jednak źle nie zrozumieli: przez wywiedzenie w pole przeważnie rozumiem tutaj bardzo bolesną śmierć (poderżnięte gardła czy ugotowanie w oliwie).
Przypadek 3: Narzeczona zbójnika
Zbójnik zostaje mężem dziewczyny. Podczas uczty weselnej panna młoda opowiada swój sen, a dokładniej wszystko to, czego świadkiem była w domu swojego męża (morderstwo dziewczyny, jej poćwiartowanie i kanibalska uczta). Na zakończenie swojej mowy rzuca na stół palec zamordowanej dziewczyny. Wtedy zgromadzeni goście rzucają się na świtę pana młodego i zabijają wszystkich złoczyńców.
Zło przegrywa
Każda z tych historii ma trochę inny ton. Muzykanci z Bremy należą do grupy baśni oscylujących w przestrzeniach humorystycznie absurdalnych. Podobnie jest w przypadku opowieści o Ali-babie, choć tutaj wszystko jest odrobinę bardziej na poważnie - zbójnicy krążą wokół domu głównego bohatera, więc strach o niego ma już swoje dość solidne podstawy. W ostatnim przypadku przez większość czasu klimat baśni jest mroczny i nieprzyjemnie drażniący. Niemniej, we wszystkich tych ujęciach jest kilka podobieństw.
Po pierwsze zbójcy zawsze przegrywają. Bo oczywiście zło musi przegrać, niezależnie od tego, czy zwierzęta same włamują się do domu (kradną zbójom dom), a Ali-baba sam jest złodziejem (kradnie skarby Sezamu), ale w ludowej moralności zło wyrządzane złemu to cnota.
Po drugie w przytoczonych opowieściach zbój zawsze świadom jest tego, że jego życie skręciło w złą ścieżkę. I w każdym jego działaniu jest strach przed karą. Pan młody w każdej chwili mógł przerwać małżonce opowieść. Ten strach nie jest jedną z motywacji zbójnickich bohaterów, leży obok niej, sprawiając, że akcje zbójnika dryfują ku niepowodzeniu. Być może kiedy zbójuje, to zbójuje i nie myśli o niczym innym. Jednak, kiedy kończy się zbójowanie, gdzieś na karku każdy z antybohaterów dzisiejszej historii czuł ciepły oddech sprawiedliwości.
A sprawiedliwość wiele ma twarzy. Niemniej - nie o samej sprawiedliwości chciałbym tutaj pisać, ale o czymś innym - o sile zbójnika. Postawmy więc jedno pytanie:
Kto pokonał zbója
Sprawiedliwość przychodzi czasem z niespodziewanej strony. Może przyjść w postaci czwórki zramolałych zwierząt domowych, które musiały uciekać, bo w swoich obejściach do niczego się już nie nadawały. Cztery nieprzydatne do niczego zwierzęta! Tyle wystarczyło. To nie jest reprezentatywny przeciwnik, przyznajcie sami? Ani razu nie ma tu starcia tytanów, Achilles nie pokonuje Hektora. Ba, to nawet nie jest pojedynek Dawida z Goliatem. To osioł ze słabym wzrokiem i prawie bezzębny pies.Albo sztuczki niewolnicy, albo opowiastka żony.
Zbój, którego największym atrybutem jest brutalna siła, ani razu nie może jej wykorzystać, a pozbawiony swojego największego atutu, staje się... głupcem. Do tego przerażonym. Baśń o Ali-babie jest najlepszym tego przykładem - pomimo tego, że przestępcy giną jeden po drugim, nie wyciągają z tego żadnej nauki, tylko dają się eliminować jak w wyliczance o 99 butelkach piwa, albo piosence o 40 małych pszczółkach. Zbój bez swej siły to zbój bez mocy.
A kiedy zbój traci swoją moc, nie potrafi sobie z tym poradzić. I tym różni się od bohatera. Wpada w nocy do swojej własnej chaty i myli kota z szatanem, psa z potworem, a osła z olbrzymem. Kogut, który jest zwieńczeniem jego strachów uosabia sędziowską sprawiedliwość. Zwróćcie uwagę na jedno - wyobrażenia, które pojawiają się w głowie zbója, to nie wyobrażenia mężczyzny. To wyobrażenia chłopca. Zagubionego chłopca.
Pamiętam taką sytuację ze swojego życia - zdarzyła mi się kiedyś bójka. Nie jakaś groźna, ale zgubiłem przy okazji komórkę. I chyba tylko przez tę stratę poszedłem na policję. Policjanci zabrali mnie na patrol i wypatrzyłem jednego z gości, którzy chcieli mnie pobić. Znaleźliśmy się na tylnej kanapie radiowozu - ja i ten gość od bójki - i wtedy mój kompan się rozleciał. Trochę popłakiwał, opowiadał, że uczy się grać na pianinie, nawet próbował się ze mną zakolegować. I pamiętam, że poczułem do gościa pogardę, że tak się wije, podlizuje i traci animusz. Cała odwaga wyparowała z niego, jak tylko podjechał radiowóz. Od tamtego czasu wszelkich zadymiarzy widzę trochę, jak tamtego gościa - nie biegnących z pięściami, ale skulonych na tylnym siedzeniu radiowozu. Zamiast siejących terror, raczej trzęsących się przed kogutem, w pianiu którego słyszą tylko "Dawaćgotu!"
Siła, która pochodzi z egoistycznych pobudek, to nie siła, to popisywanie się. Może da nam to, czego chcemy, ale w dłuższej perspektywie, będzie tylko skorupką, ukrywającą, że w środku nie ma nic. Nic poza przestraszonym dzieckiem, który nie stanowi wyzwania ani dla niewolnicy, ani zezowatego kota.
Nie chcę zbytnio generalizować, bo wśród zadymiarzy zdarzają się i tacy, którzy nie mają żadnych skrupułów. Myślę jednak, że zbój to przeważnie ktoś, kto w zderzeniu z wartością, dojrzałą wartością wykruszy się i z brutala stanie się nieporadnym dzieckiem. Włączcie wiadomości i posłuchajcie niedorzecznych wymówek mężów bijących żony. Posłuchajcie gości, którzy pijani rozbili samochód i próbują to wyjaśnić policji (albo posłuchajcie ich matek, które próbują usprawiedliwić swoich synusiów - to jeszcze bardziej pasuje do historii), albo przejdźcie się po imprezowych ulicach miasta w sobotni wieczór. Na każdym rogu spotkacie biednych, zaginionych chłopców. Biednych, ale wciąż niebezpiecznych. Albo w drugą stronę - niebezpiecznych, ale biednych.
Ci, którzy pokonują zbójów w dzisiejszych baśniach wiedzą zazwyczaj, że poza brutalną siłą i groźnym wyglądem zbój to wydmuszka i wystarczy wiedzieć, gdzie nacisnąć. Wystarczy zaufać swojej inteligencji, jak panna młoda i Mardżuna, a do tego korzystać z porządku, jaki wytwarza społeczeństwo (tak zrobiły zwierzęta). Jeśli zrobimy to dobrze, nie będziemy musieli obawiać się brutalnej, męskiej, ale zupełnie niedojrzałej siły.
***
Po wszystkich słowach, które padły mam jeszcze jedno zastrzeżenie. Bo przecież zbójnik, to także pewien etos bohatera pozytywnego - to Robin Hood, to Janosik i Ondraszek? Co z nimi? Czy i oni są takimi wydmuszkami? Nie do końca. Pozwólcie jednak, że o tym będzie już w innym tekście.
Ilustracje: Gauther Allaire, Brush-n-gogo, Germano Ovani
Komentarze
Prześlij komentarz