STARZY LUDZIE
Foto: Adobe stock |
Na warsztacie: starzy ludzie, Jack i łodyga fasoli, Król Lindor, Diabeł ze złotymi włosami, Żywa woda
Dziś zacznijmy tak:
Bohater rzucony zostaje w jakąś koszmarną drakę, którą eufemizm każe nam zwać przygodą. Absolutnie nie wie, co ma robić, bo czy można upolować smoka, przebrać korzec piasku zmieszanego z makiem, czy też przyprowadzić najdzikszego z dzików na postronku? Tak na chłopski rozum - nie! Jest to ponad ludzkie siły! Biedak idzie wtedy w jakieś odludne miejsce, żeby sobie trochę popłakać i poużalać się nad swoim losem, albo po prostu idzie drogą w stronę swojego zatracenia, gdy wtem z krzaków wyłania się struszek/staruszka i pyta:
- c'tam?
- eeee - odpowiada bohater - w biedzie jestem, ale co ja będę opowiadał, nie zrozumiesz.
Na to staruszek/staruszka odpowiada:
- Spróbuj, może coś razem zaradzimy.
Bohater postanawia zwierzyć się ze swojego strapienia na co staruszek/staruszka mówią mniej więcej tak:
- Łeeee, a ja myślałem, że to coś poważnego. Wystarczy, że zrobisz tak i tak, a wszystko będzie dobrze.
Bohater w mniejszym lub większym stopniu idzie za otrzymaną radą i wszystko jest dobrze. Czasem co prawda interpretuje radę po swojemu, z czego jest więcej kłopotów niż pożytku, ale, koniec końców, wszystko zmierza do szczęśliwego zakończenia.
Taki motyw przewija się przez wiele podań, więc warto się nad nim na chwilkę pochylić. Kim jest baśniowy starzec i staruszka? Albo jeszcze lepiej - kim są starzy ludzie w baśniach? A szczególnie ten typ starych ludzi, który opisałem w powyższym modelowym streszczeniu. Zacznijmy od tego, że po pierwsze są to:
POMOCNICY
Bohaterem baśni jest zazwyczaj ktoś młody, niedoświadczony, kto więcej ma przed niż za sobą. To w jego rękach jest działanie. To on może odczarować księcia, ocalić księżniczkę albo i całe królestwo. Problem w tym, że zabiera się za to jak pies za jeża. Zgrabności w jego ruchach tyle, co w spadającym po schodach fortepianie, pomyślunku zazwyczaj brak. Bo skąd miałby taki pomyślunek mieć - dopiero zaczyna... zazwyczaj z łatką "głuptasa".
Gdyby wyruszył w swoją przygodę tylko z tym, co już wie, prawdopodobnie skończyłby marnie. Dobrym przykładem ludzi, którzy idą tylko za własnym doświadczeniam są starsi bracia takiego "głuptaska". To są ci, którzy przegrywają - czasem po prostu ginąc, a czasem wracając do swoich domów z gorszej jakości zdobyczami (mniej smacznym winem, tańszymi ubraniami, brzydszymi żonami etc). Trzeci brat, ten najgłupszy radzi sobie zdecydowanie najlepiej, dlatego, że na jego drodze staje staruszek/staruszka. I ten przypadkowy pomocnik dzieli się z naszym głuptasem wiedzą tak dziwaczną, że aż śmieszną.
Bo zauważcie, że rady, które daje taki pomocnik są zwykle bezsensowne - zamieszaj kijem w studni, albo ubierz na siebie siedem koszul, poproś żeby wstawili ci do sypialni siedem wanien pełnych proszku do prania, wypierz w nich swojego męża, a potem zlej go siedem razy rózgami (o co chodzi wyjaśniam w linku na końcu tekstu). Ktoś o zdrowych zmysłach, albo przynajmniej elementarnej wiedzy o świecie pomyśli, że to raczej brednie.
I z perspektywy elementarnej, czy dokładniej szczątkowej wiedzy o świecie to będą brednie. Ale, co bardzo ważne, wiedza, którą posiadają starzy ludzie nie jest szczątkowa. Oni mają o wiele większy depozyt informacji i doświadczeń, a dzięki temu mogą dawać takie właśnie rady. Rady, które dla młodych ludzi są magią, dla starych to po prostu wspomnienia minionych doświadczeń. Czasem ich własnych, a czasem pokoleń, które wędrowały przed nimi. Takich informacji nie można znaleźć nigdzie indziej, tylko w słowach starców.
DYGRESJA - SZCZĄTKOWA WIEDZA
Szczątkowa wiedza, to coś, co z jednej strony daje nam jakiś ogląd rzeczywistości, z drugiej nie pozwala nam zaakceptować szerszej perspektywy... bo przecież wiemy. Być może dlatego właśnie to najgłupszy brat, albo najmłodsza siostra są w stanie zaakceptować otrzymywane rady. Nie mają tej wiedzy, która sprawia, że już myślą, że znają śwait i która szufladkuje rozwiązania starszej osoby jako głupie albo niemożliwe. To właśnie odróżnia dzieci od nastolatków. Dziecko zrobi, nastolatek zaneguje. I to właśnie sprawia, że to "nastolatki" w baśniach giną, a "dzieci" zasiadają na królewskich tronach.
Zamykając dygresję, wróćmy do roli jaką starzy ludzie odgrywają w baśniach. A jest to:
WERYFIKACJA
Młody człowiek nie otrzymuje pomocy za darmo. Starsza osoba musi w "głuptasie" dostrzec wartości moralne, które kwalifikują go do pomocy. Czasem po prostu jest to napisane wprost ("była to dobra dziewczyna"), czasem zaś bohater musi przejść test. Szukający przygód śmiałek musi pomóc starcowi/staruszce, albo rozwiązać otrzymaną zagadkę. Taką zagadkę otrzymuje na przykład Jack z baśni o łodydze fasoli. Starzec, zanim wręczy mu magiczne nasiona pyta: "ile to jest pięć fasolek?". Odpowiedź Jacka jest tyle zabawna, co genialna, dzięki czemu otrzymuje on przepustkę do dalszej części swojej przygody. W ogóle dostęp do przygody.
Starcy mają wiedzę, która pomaga nie tylko rozwiązać niemożliwe zadania i zagadki, mają też wiedzę, która pozwala wyselekcjonować odpowiedniego kandydata, który popchnie opowieść do przodu. A opowieść to przecież życie. Finał opowieści to zaś świat w najlepszej możliwej formie. Gdyby najstarszy, albo średni brat został na koniec królem, to świat może byłby szczęśliwy, ale jego ostateczna wersja byłaby wersją powstałą na ograniczonej wiedzy i ograniczonych doświadczeniach. Byłoby normalnie, ale bez magii... albo nie byłoby szczęśliwego rozwiązania w ogóle.
*muszę to zapisać - na mój balkon właśnie przyleciała sójka, skacze po szczebelkach dość nerwowo, sprawdzając, czy ją widzę. Powoli zbliża się do jednej z doniczek z cyprysami i zaczyna w nich grzebać. Jeszcze raz sprawdza, czy nikt nie patrzy, a potem czmycha. Idę na balkon, patrzę do doniczki, a tam koleżanka sójka pokitrała sobie jakieś przekąski na zimę... albo ktoś inny pokitrał, a ona tylko się częstuje. Nie wiem. w każdym razie chyba wiem, gdzie zostawię kilka orzechów na raz następny*
PODSUMOWANIE
Wracając do naszych braci. Ten najmłodszy jest najlepszym kandydatem na króla z tego powodu, że w jego osobie łączy się to co nowe, przede wszystkim inicjatywa i działanie z tym co stare - wiedzą i doświadczeniem. W tym wypadku jest to wiedza minionych pokoleń przekazywana mu przez napotkanych starych ludzi. Jeśli mówi się, że tylko głupiec uczy się na swoich błędach, to najmłodszy brat, jest najlepszym przeciwieństwem głupca. On bierze z przeszłości to, co najlepsze i przenosi to do przyszłości. Jest sumą pokoleń. Nie ma tu miejsca na rewolucję. To co było złe i nieudolne odpada, ale co ciekawe, nie wraz z poprzednim pokoleniem, ale wraz ze starszymi braćmi baśniowego bohatera.
I w tym punkcie chciałbym zakończyć.
Do rozważań o starych ludziach jeszcze wrócę, a gdybyście teraz chcieli poczytać coś więcej na tematy poruszone w powyższych akapitach polecam następujące teksty:
(tutaj przy okazji kilka innych przemyśleń na tematy dookołabaśniowe)
Komentarze
Prześlij komentarz