DLA TYCH, CO IDĄ W KUMY
Na warsztacie: Śpiąca Królewna, Kuma Śmierć, baśnie braci Grimm
Zrealizowano w ramach programu stypendialnego Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego - "Kultura w sieci".
Kiedy czytacie ten tekst, jestem pewnie w trasie, żeby uczestniczyć w chrzcinach jednego takiego bąbla. Stąd od kilku tygodni chodzi za mną temat chrzcin i rodziców chrzestnych. Od strony baśni oczywiście. I, aby od razu oprzeć się na przykładach, pozwólcie, że zacznę od dwóch fragmentów klasycznych baśni grimmowskich:
1. Pewna dziewczynka jeszcze w kołysce została przeklęta przez jędzowatą jędzę następującymi słowami: "gdy będziesz mieć szesnaście lat ukłujesz się wrzecionem i umrzesz". Potem jędzowata jędza zniknęła i do akcji wkroczyła wróżka, która w wielu miejscach nazywana jest matką chrzestną dziewczynki. Powiedziała: "Nie umrzesz moja mała, ale zaśniesz na sto lat". Gdy przyszły szesnaste urodziny królewny, ta ukłuła się wrzecionem i nie umarła, tylko zasnęła na sto lat.
To oczywiście opowieść o Śpiącej Królewnie.
2. W innej opowieści pewien biedak dorobił się trzynastego potomka, co w przypadku braku 500+ mogło stanowić pewne zmartwienie. Poza tym skończyli się we wsi pretendenci do zostania rodzicami chrzestnymi. Biedak wyszedł więc na rozdroża, gdzie spotkał kolejno Boga, Diabła i Śmierć. Kandydatury pierwszych dwóch z miejsca odrzucił - Boga, bo uważał, że jest niesprawiedliwy dla ludzi, Szatana, bo to Szatan. Śmiertce dostało się kumostwo, bo było jej wszystko jedno, czy ktoś jest bogaty czy biedny, a dla chłopa to właśnie była sprawiedliwość. Śmierć się zgodziła i zapewniła, że kto ma ją za przyjaciela, będzie mieć w życiu dobrze. Daje swojemu chrześniakowi wspaniałe prezenty, dzięki którym ten zostaje sławnym lekarzem, ale kiedy chrześniak łamie postawione przez Śmierć warunki, sam musi ponieść tego konsekwencje i poddać się swojej matki chrzestnej.
Pomyślałem, że może w tych dwóch opowieściach jest coś, co pomoże osobom, które mają stać się chrzestnymi, stać się nimi w sposób możliwie pełny. Wiadomo - pierwsza baśń jest trochę o czymś innym niż matce chrzestnej, ale dziś rzucimy punktowo światło na jej postać.
Kuma Wróżka
Zacznijmy od tego, że była jedną z dwunastu zaproszonych na ucztę wróżek. Miała ofiarować swój prezent małej Różyczce jako ostatnia i pewnie doskonale wiedziała, z czym przychodzi. Niestety, zanim zdołała to zrobić, do sali wdarła się jędzowata jędza i przeklęła dziewczynkę. W tej sytuacji ostatnia z wróżek, zareagowała natychmiast. Postanowiła, że dziewczynka nie otrzyma tego, co miała otrzymać, ale za to, otrzyma życie - w takiej formie, na jaką matka chrzestna może sobie pozwolić. Nie zdjęła całkowicie klątwy, za to złamała to, co w niej najgorsze.
Wypływają z tego dwie pierwsze rady dla wszystkich przyszłych chrzestnych. Po pierwsze bądźcie elastyczni. Wiem, że to nie jest wielka porada, ale czasem zacinamy się na tym, co my chcemy dać małemu człowieczkowi, zamiast reagować na to, czego najbardziej mu potrzeba. To może tyczyć się nie tylko kumostwa, ale każdego dorosłego człowieka - bądźmy wrażliwi, a za naszą wrażliwością niech idzie też elastyczność. Chodzi mi o to, że jeśli widzimy, że naszemu chrześniakowi jest z jakiegoś powodu źle, nie próbujmy zakryć tego stanu przygotowanym wcześniej prezentem, albo jakąś gotową formułką. Parafrazując przysłowie, nie czas żałować róż, kiedy płoną lasy - po co komu quad, kiedy życie mu się wali... no dobra, wiem, że to nie parafraza, ale jak patetycznie zabrzmiało, prawda?
Druga sprawa jest jeszcze ważniejsza. Wiąże się ona z naszą chęcią chronienia dzieci za wszelką cenę i przed całym złem tego świata. Bo świat może być i szpetny, i zły, i zalewać młodego człowieka łajnem aż po same uszy. Nic dziwnego, że chcemy go chronić. Niestety przychodzi taki czas, że ten młody człowiek, wychodzi spod płaszcza ochronnego - zwykle spod płaszcza ochronnego rodziców. I tutaj właśnie przychodzi matka chrzestna. Ona wie, że nie ochroni dziecka przed światem, ale poza tym wie coś o wiele cenniejszego - wie, że może zminimalizować siłę, z jaką świat w dziecko uderza.
Piękne w postawie dwunastej wróżki jest właśnie to, że nie neguje ona świata (w przeciwieństwie do rodziców, którzy niszczą wszystkie wrzeciona w królestwie) - zamiast tego daje dziecku na tyle ochrony, by życie go nie zmiotło. Jest świadoma, że dziecko nie wyjdzie bez uszczerbku, ale jeszcze bardziej jest świadoma, że wyjdzie cało, choćby trwać miało to kupę czasu. To jest siła prezentu matki chrzestnej. I takiej postawy mogę życzyć wszystkim, którzy rodzicami chrzestnymi mają zostać.
Kuma Śmierć
Na tym jednak nie koniec. Z drugiej baśni płynie kolejny punkt, nad którym warto przystanąć. Być dla dziecka jak Śmierć. To znaczy trochę być. I bynajmniej nie mówię tu o umieraniu, ale o tym, że Śmierć reprezentuje dwie jakości. Pierwszą jest robienie wszystkiego, żeby jej chrześniakowi wiodło się jak najlepiej. Aby to osiągnąć, oferuje ona prezenty związane z tym, co jest jej istotą - dar rozpoznawania śmierci (małą literą) i umiejętność jej oddalania. To bardzo ważne, w kontekście tego, co my możemy dawać. Możemy dawać swoją własną jakość - czyli to, na czym sami jesteśmy zbudowani. Innymi słowy - dawajmy z naszej obfitości, raczeni niż z braku, dawajmy dzieciom z tego, co jest w nas sprawdzone, zamiast iść za modami. Jasne, dziecko powinno płynąć z czasem (przynajmniej choć odrobinę), ale powinno też widzieć gdzieś przystań, gdy poczuje się tym pływaniem zmęczone. Kumowie mają to do siebie, że są trochę z boku. Nie muszą być poprawni politycznie, nie muszą wychowywać, jednocześnie mogą dać jakość a wraz z nią - ostoję. I pamiętajmy: dawajmy ją z intencją, by dzieciom chrzestnym wiodło się jak najlepiej!
Z drugiej jednak strony, której nie warto naśladować - Śmierć jest też do kresu sprawiedliwa, nawet względem swojego chrześniaka. Zresztą, to przecież dlatego została matką chrzestną dziecka. To jest w niej nieludzkie, to sprawia, że postać ta jest odległa i na swój sposób antypatyczna... ale to w końcu Śmierć (chyba tylko u Prachetta tę postać dało się polubić). I właśnie o tym pamiętajmy - my Śmiercią nie jesteśmy. Możemy być sprawiedliwi, ale jeszcze bardziej bądźmy wyrozumiali. Śmierć ma inną perspektywę niż my - dla niej każdy zawsze jest tylko dzieckiem. Kiedy więc zdarzy nam się zobaczyć zbaczanie naszego dziecka chrzestnego w złą stronę, miejmy z tyłu głowy tę myśl - nie mam aż takiej perspektywy jak Śmierć, nie jestem tak jak ona bezstronna, jestem tylko trochę większym dzieckiem niż mój chrześniak/chrześnica. I tak jak dziecko, spróbuję się do niego zbliżyć i tak jak dziecko pomaga drugiemu dziecku, tak ja postaram się pomóc jemu lub jej.
I tutaj się zatrzymajmy. I tutaj podsumujmy. Drodzy rodzice chrzestni: bądźcie elastyczni, starajcie się ograniczać zniszczenia, jakich dziecko doznać może w konfrontacji ze światem jednocześnie bądźcie świadomi, że nie da się dziecka od świata uchronić w stu procentach. Pamiętajcie również o tym, żeby obdarowywać swoich chrześniaków tym, co oparte jest na waszej istocie, na waszej jakości. A na sam koniec. Bądźcie ludzcy, po prostu ludzcy. Bo przecież niczym innym nie jesteśmy.
***
Na koniec dwie polecajki.
Gdybyście chcieli poczytać więcej o baśni Kuma Śmierć i w ogóle o motywie śmierci w baśniach braci Grimm, koniecznie zajrzyjcie do książki Pani Jadwigi Wais Bracia Grimm i siostra śmierć. Jej recenzję znajdziecie TUTAJ
A jeśli chcecie poczytać więcej o rodzicach śpiącej królewny, zapraszam do mojego tekstu o strategiach rodzicielskich TUTAJ
Komentarze
Prześlij komentarz