TEN WSPANIAŁY DWUDZIESTY ROCZEK...
(czyli kilka słów podsumowania)
"Zły" - choć uwielbiam tę książkę, nawet nie zajrzałem :) |
Wiecie, że rok 2020 był rokiem Leopolda Tyrmanda?
Zacznijmy więc podsumowanie od takiego literackiego dowcipu-zagadki: Jaki był rok Leopolda Tyrmanda? Odpowiedź: "Zły".
Chyba nie chcę zaczynać od wznoszenia oczu ku niebu i załamywania rąk nad tym, jaki to 2020 nie był... poza tym, że "Zły". Owszem - miał swoje trudne momenty, miał też momenty jeszcze trudniejsze, ale gdyby ktoś zapytał mnie, jakim słowem określiłbym mijające właśnie 366 dni, bez zająknięcia odpowiedziałbym: "Ten rok był INNY".
Na wielu płaszczyznach ten rok po prostu był inny. I częstokroć okazywało się, że tej inności właśnie potrzebowałem. Większość normalnych zleceń po prostu straciła rację bytu, wiele drzwi zatrzasnęło się z hukiem i trzeba było szukać tych, które nadal są otwarte. Albo wypatrzyć pod tapetą konturów tych drzwi, których wcześniej w ogóle nie dostrzegałem. Okazało się, że jest o wiele więcej przejść, niż się spodziewałem.
Zacznijmy od sukcesu
Do swoich sukcesów mogę na pewno zaliczyć fakt, że rok ten przetrwałem dalej będąc opowiadaczem. Nie musiałem się przebranżawiać, nie musiałem brać dodatkowych zleceń z nie swojego pola, nie musiałem też zbytnio zaciskać pasa. Wszystko, co robiłem w 2020 roku, w mniejszym lub większym stopniu wypracowałem wcześniej.
Pomijam te wszystkie zlecenia, które przepadły i za które nie zarobiłem, bo zęby bolą, ale mimo to, jakoś udało mi się ogarnąć swój własny budżet. I czasem myślę sobie, że bez pandemii 2020 byłby moim najlepszym rokiem ever, jeśli chodzi o finansowe zamknięcie. A potem łapię się na tym, że gdyby był jak wszystkie poprzednie, pewnie odrzuciłbym większość tych nieoczywistych zleceń, które przyjąłem. Ostatecznie wyszło przyzwoicie, co absolutnie zaliczam na konto sukcesów.
Gimnastyka
Inna sprawa, że kosztowało to często wiele wysiłku (do tego stopnia, że ostatnie dwa miesiące trudno się ze mną komunikowało, a ja czułem, jakbym jechał na pożyczce z 2021 r.). I choć w zasadzie czerpałem z tego, co potrafiłem, to jednak nigdy nie udawało nmi się przenosić umiejętności między zleceniami jeden do jednego. Czułem, jakbym wszystko robił pierwszy raz. Niby gadałem do ludzi, ale do kamery, niby mówiłem do mikrofonu, ale z własnego samochodu, niby prowadziłem grę, ale przez Teamsy, a wywiady na zoomie. I choć wszystko się umiało, to jednak czułem się jakbym dopiero zaczynał. To nawet przyjemne po siedmiu latach poczuć się znów jak na początku, ale z drugiej strony - przypomniało mi się też jak dużo kosztuje zaczynanie rzeczy od nowa. Uwagi, stresu i takiej zwykłej, fizycznej siły.
To trochę jak z takimi specyficznymi levelach w grach, gdzieś w zaawansowanym stadium fabuły. Mamy świetny sprzęt, nasza postać jest już dość dobrze wyekspiona (że na wysokim poziomie) i nagle "BUM!" twórcy gry zabierają nam to wszystko, a my zostajemy tylko z naszą intuicją i znajomością mechanik. Tak roku 2020 – byłeś dla mnie takim właśnie levelem, który trzeba było przejść Ellie, a nie Joelem (The Last of Us pojawiło się tu zupełnie przypadkowo... bez związku z pandemią).
Bardzo przydatny to level, bo jednak pokazał nowe możliwości, z których fajnie byłoby skorzystać w przyszłości.
Braki
Zanim przejdę do krótkiego przeglądu tego, co przez ten rok porabiałem, jedna rzecz, której tak bardzo mi brakuje. Kontakt z grupą. Jeszcze na początku 2020 roku miałem poczucie, że już nie chcę, że już się swoje nagadałem, że wystarczy mi i dzieci i dorosłych, że może czas coś zmienić. Zmieniło się za mnie, a ja czuję, że to jest coś, za czym tęsknię jak dziki. Brakuje mi tej wymiany emocji, tego kontaktu, brakuje mi tej spontaniczności, z której można czerpać tonami. Przed kamerką nikt mi nie dogaduje, nikt się nie cieszy, nikt nie reaguje (poza kanarkiem, ale on się nie liczy), wydatek energetyczny jest jednostronny. Jednak żywy człowiek to żywy człowiek i nic nie zastąpi kontaktu z nim.
Biblioteka im. B. Lubosza w Tarnowskich Górach... jedno z nielicznych spotkań, które udało się wyrwać pandemii... |
A teraz krótki przegląd osiągnięć :
Gadający Świstak
Zacznijmy od tego, że zanim jeszcze przyszła pandemia prowadziłem w Aktywnej Małej Szkole w Krakowie, taki cykl pogadanek, wykładów o religiach świata, podczas którego dawałem dzieciakom zarys tego jak wyglądają poszczególne wielkie systemy religijne. Niestety dopadła nas pandemia tuż przed finiszem i żeby dokończyć cykl postanowiłem, że przygotuję dla moich wdzięcznych słuchaczy ostatni podsumowanie i ostatni temat w formie filmiku. Nagrało mi się tego trochę więcej i w sumie tak ruszyło coś, co stało się podstawą mojego jutubowego kanału. Co prawda już wcześniej cośtam próbowałem, ale dopiero Kilka słów o religiach świata dało mi kopa, żeby kręcić w miarę regularnie. Wiem, że od strony technicznej to te materiały są jeszcze takie se, ale wiecie co - SĄ! I zapraszam Was do oglądania i subskrybowania (a jak Wam się nie będzie podobać - nie ma problemu - zasubskrybujcie bez oglądania).
Tak więc po pierwsze pandemia przyczyniła się do tego, że Świstak ma swój jutubowy kanał, który znajdziecie TUTAJ.
I mam takie plany, żeby w przyszłym roku rozszerzyć go o kilka dodatkowych serii. Nie tylko o religiach świata i baśniach, ale może coś poczytam (tak - tego też nauczyłem się w tym roku), może przygotuję jakieś baśnie... kto wie? Ja wiem na pewno, że filmiki to forma, do które przez 2020 rok miałem czas się przyzwyczaić.
Dostałem stypendium "Kultura w sieci" - dzięki czemu powstało kilka fajnych artykułów. Moim ulubionym jest chyba ten o złotej rybce - zresztą poczytajcie sami TUTAJ.
To zresztą było dla mnie dość niezwykłe, bo po raz pierwszy ktoś mi płacił za to, że pisałem artykuły na swój własny blog (na to wziąłem stypendium), potem zdarzyło się to jeszcze pięć razy, ale o tym za chwilę. Najważniejsze, że mogłem robić to, co i tak robiłem, ale nie za darmo. Świetne uczycie! Polecam i mam nadzieję, że przyszły rok również przyniesie kilka podobnych sposobności.
Poza Kulturą w sieci, udało mi się też wygrać udział w warsztatach komediopisarskich Teatru Powszechnego w Łodzi, z kapitalnym prowadzącym Michałem Walczakiem i kapitalnymi uczestnikami! Jak to mówią w internetach - "Sztos!". Ponadto udało mi się zgarnąć nagrodę za jedno z moich opowiadań. I jeszcze złapać dwa granty z Katowic Miasta Ogrodów. Ale o tym, też za chwilę, bo to robiliśmy z Lufcikami...
Lufcikowanie
Absolutnie i jak zawsze muszę tu wspomnieć o Lufciku na Korbkę. Pominę nasze tradycyjne eskapady w postaci gier terenowych, Industriad i innych wyrywanych Covidowi aktywności. Ale wraz z Lufcikami zrobiliśmy kilka cudownych przeniesień naszych czarów z offline'u do sieci. Trzy gry, do których miałem sposobność napisać scenariusze przenosiły tradycyjne LARPy w świat Microsoft Teamsa. Z aktorami na żywo, świetnie przygotowaną infrastrukturą strony i z diabelnie trudnymi zagadkami (z których jestem niezwykle dumny). Jeśli robiłem w tym roku coś absolutnie wyjątkowego, to palcem wskażę właśnie na te projekty i to bez zająknięcia.
Przygotowanie do pierwszej z gier. Foto: Krzysztof Bętkowski |
Poza grami dostaliśmy też granty na serię filmików - Ingarden/w ogrodzie i Ingarden/ za gardiną (z racji tego, że 2020 to także rok Ingardena). Pomysłodawczynią była Agnieszka Batóg, ja przysłużyłem się swoimi tekstami, pomysłami na miejsca i osobowością prawną Stowarzyszenia Pełna Kultura, poza tym miałem szansę popisać kolejne teksty... o doświadczaniu miasta. I jeśli internetowe LARPy były czymś najbardziej odjechanym i w sumie - najtrudniejszym, projekt Ingardenowski uważam za najpiękniejszy.
Zresztą, zobaczcie sami:
A gdyby film nie chciał pójść - TUTAJ macie link.
I a tutaj taki żarcik-zagadka: wiecie jaki jest rok Ingardena?
Odpowiedź: Zły!
Niebawem pojawi się zresztą osobny wpis na temat odsłony projektu.
Jesę pisarzę
Jedziemy dalej: napisałem 5 książek... Serię trzech opowiastek o upcyclingującej wszystko co się da rodzince Robicosiów dla sieci sklepów Factory, która zaistniała jedynie online i przez pandemię trochę zdechła. Ale książeczki są moim skromnym zdaniem bardzo udane i nawet niegłupie. Możecie je znaleźć TUTAJ.
Poza tym spisałem sagę o bohaterach Rabkolandu, których losy wymyślałem wcześniej raczej na potrzeby tego, jak mają zaistnieć w parku. I napisałem drugi przewodnik po Śląsku dla Bezdroży (premiera w przyszłym roku), co w czasach pandemii było dość karkołomne (do tego podczas jednej z wycieczek skasowałem samochód). Tak więc oficjalnie - jesę pisarzę...
Projekty duże i większe
Koniec roku być może nie przyniósł wspaniałych wakacji (Andaluzja poczeka), ale zamiast nich dwa olbrzymie projekty. "Bądź z innej bajki", wymyślony przez Stowarzyszenie Góry Kultury, a realizowany przez Ministerstwo Cyfryzacji i NASK. Tu, konsultowałem scenariusze, proponowałem teksty dla Krystyny Czubówny, prowadziłem podcasty i pisałem artykuły - znów płatne i znów na bloga, więc czad).
Drugi wielki projekt to mój powtórny udział w akcji Instytutu Książki: Mała Książka - Wielki człowiek. Tu co prawda nie pisałem tekstów, ale maczałem swoje palce zarówno w koncepcjach spotu (niestety te nie przeszły), virali te przeszły i wyszły świetnie, prowadziłem dwa wywiady, udzieliłem dwóch wywiadów, napisałem kilka artykułów na stronę kampanii i czego to ja jeszcze nie robiłem. Oczywiście nic z tego nie byłoby możliwe, gdyby nie zaufanie jakim obdarzył mnie zespół Bringmore Advertising, dzięki której pracowałem przy obu projektach. Potężna, naprawdę potężna przygoda. A TUTAJ mała próbka tego, co robiliśmy (tak - w klipie też grałem).
Oryginalny Świstak
Już prawie kończę. jeszcze tylko dwie rzeczy. Po pierwsze Oryginalny Świstak, czyli bardziej rysunkowa odsłona tego, co robię (Świnka okazała się być tylko początkiem). Udało mi się zilustrować jedną książkę i narysowałem chyba z pół setki ptaków, z których część pofrunęła już do nowych domów. Tak więc jesę nie tylko pisarzę ale też ilustratorę.
Do oglądania ptaków zapraszam na Oryginalnego Świstaka, a tutaj jednak musi być Baśnionawarsztatowa Świnka. |
Po drugie - jak widzicie dużo się tego zrobiło. I dużo z rzeczy, które się działy nie ma zbyt wiele wspólnego z baśniami. Wszystko zaczyna się tutaj, ale rozrosło się w różne strony. Mogę śmiało powiedzieć, że wypłynąłem na dzikiego przestwór oceanu... czy jakoś tak. W każdym razie prośba do Was - gdyby okazało się, że czasem na Baśniach pojawi się jakiś wpis niekoniecznie związany z baśniami czy storytellingiem, bądźcie wyrozumiali - po prostu dużo się dzieje i chciałbym się tym podzielić, a pamiętajcie, że drugą częścią Baśni na warsztacie jest"opowiada Mateusz Świstak", czyli ja. A opowiadam dla Was. I pomimo tego dziwnego roku, dzięki, że ciągle ze mną jesteście.
A na koniec dowcip-zagadka. Wiecie, że rok 2020 był rokiem Jana Pawła II.
A jaki był rok Jana Pawła II?
Komentarze
Prześlij komentarz