BAŚNIE Z PENDŻABU
Na warsztacie: Opowieści i przysłowia pendżabskie - recenzja książki.
Jest w naszej wyobraźni coś takiego, co sprawia, że składamy prawdziwe miejsca ze strzępów niekoniecznie prawdziwych informacji - legend, opowieści, wycinków prasowych, serwisów informacyjnych i zdjęć. Kolaże, które w ten sposób powstają często oderwane są od rzeczywistości, przypominają raczej nierealny obrazek z folderu reklamowego, na którym dziecko napaćkało kilka dodatkowych obrazków - mityczne stwory, mądrych starców i grubiutkich królów, żołnierza albo księżniczkę. Świat ten choć nieprawdziwy, jest piękny i kuszący bardziej niż rzeczywistość. I chyba nie ma w tym nic złego - każdy potrzebuje swojej własnej krainy, gdzie cuda mogą istnieć.
Dlaczego o tym piszę przy okazji recenzji książeczki z opowieściami pendżabskimi? Chyba dlatego, że to właśnie Pendżab przez długi czas był jednym z tych miejsc, które rzeźbiło wyobraźnię europejczyków w temacie Indii. Jowialny Pendżabczyk w turbanie staje przed naszymi oczami równie szybko, jak kobieta w sari, ghaty nad Gangesem, czy Taj Mahal. Ten stan podzielony między Indie a Pakistan stał się emblematem tego, co indyjskie. Książka, o której dziś chciałem Wam opowiedzieć ma tę zaletę, że oddaje głos samym mieszkańcom tego regionu.
Autorem książki Ahalaja i Księżyc, Opowiadania i przysłowia pendżabskie jest Hardew Singh - malarz, z pochodzenia pendżabski sikh, który przeniósł się do Kanady. To z perspektywy omawianego zbiorku bardzo istotny fakt, bo autor doskonale zdaje sobie sprawę, że jego zachodni czytelnicy mogą nie mieć zielonego pojęcia, o co chodzi i na jakich mechanizmach oparty jest np. dowcip baśni, albo dlaczego dla danej postaci takie, a nie inne zachowanie jest naturalne. W związku z tym autor nie boi się tłumaczyć zachodniemu czytelnikowi kontekstu. Bardziej obeznany z tradycją Indii czytelnik czasem może westchnąć "no przecież wiem", ale zazwyczaj wyjaśnienie wplecione jest w tekst w taki sposób, że zupełnie nie przeszkadza. Dla osób, które wchodzą w ten świat po raz pierwszy autorska skłonność do wyjaśniania będzie na wagę złota.
Zobacz też artykuł o MOTYLKACH W BRZUCHU
W książce znajdziemy 35 różnorodnych historii i mniej więcej tyle samo przysłów. Są tu opowieści o zwierzętach, o ludziach prostych i świętych mężach, są tu opowieści oparte na mitach, są opowieści wyjęte z Ramajany. Jest hinduizm i jest sikhizm. Tutaj każdy znajdzie coś dla siebie.
Co bardzo ważne (choć bardzo subiektywne) - prawie wszystkie historie trzymają poziom. Czasem, kiedy chwytam za jakiś zbiorek, potrafię cieszyć się jedną, dwiema historiami, w nim zawartymi, a reszta to zawód, a przynajmniej niedosyt. Tutaj jest inaczej - większość historii jest dobrze podana (zarówno przez autora jak i przez tłumacza), są zrozumiałem, wciągające, a niektóre (np. ta o Kruku i koeli), potrafią chwycić za serducho. Chyba tylko jedna historia odrzuciła mnie od siebie, co jak na zbiorek baśni jest bardzo dobrym wynikiem.
Jedyna rzecz, która nie do końca przypadła mi do gustu to ilustracje. Szybkie szkice piórkiem mają co prawda swój styl i rozumiem ich zamysł, ale zupełnie do mnie nie przemawiają. Wyglądają, jak miejsca, w których zabrakło opowieści, a które jakoś trzeba było zapełnić, więc autor wziął kartkę i w kwadrans narysował wszystkie kilkanaście znajdujących się w książce obrazków. Jak mówiłem - rozumiem (Picasso też tak robił) - ale nie pochwalam.
Hadrew Singh, Ahalaja i księżyc, Opowieści i przysłowia pendżabskie, tłumaczenie Andrzej Turczyński, wyd. Glob 1989 r.
Komentarze
Prześlij komentarz