ZBIERANIE POZIOMEK (O mojej sztuce opowiadania)
Foto z archiwum Lufcika na Korbkę (autor: Bite of me) Jak ładnie zatytułowała to zdjęcie Aga Batóg: Samotność Opowiadacza |
Na warsztacie: sztuka opowiadania, storytelling, na scenie, sztuka przemawiania, sztuczki, wystąpienia publiczne
Dobry system poruszania się – nieważne czy to taniec, sztuka walki, czy technika relaksacyjna – bazuje przede wszystkim na naszych naturalnych odruchach. To właśnie one stanowią podstawę, na której możemy budować dalej. Dobra wiadomość jest taka, że sztuka opowiadania również angażuje ciało, a więc w trakcie przemawiania także pojawią się jakieś odruchy, które możemy wykorzystać, by poprawić jakość naszego występu.
W tym i w następnym artykule chciałbym się z Wami podzielić technikami opartymi właśnie na takich odruchach i o sztuczkach, które mogą pozytywnie wpłynąć na nasze opowiadanie. W obu przypadkach czynnikiem wyzwalającym odruch, na którym będziemy pracować, jest stres, czyli coś, co towarzyszy chyba każdej osobie przemawiającej publicznie.
ZBIERANIE POZIOMEK
Muszę zacząć od poczynienia pewnego zastrzeżenia, wynikającego ze specyfiki mojej własnej metody opowiadania - jej kluczowym komponentem jest improwizacja, więc opisana poniżej technika została stworzona właśnie na potrzeby improwizowania.
Wyobraźcie sobie, że idziecie z grupą znajomych przez las i nagle dostrzegacie krzaczek czerwony od poziomek - pękatych od słońca i porannej rosy. Sama słodycz! Co możecie zrobić? Oczywiście pierwsza myśl jest taka, by kucnąć przy krzaczku i zacząć je pałaszować! Nie zwracać na nic uwagi i po prostu korzystać z dobrodziejstw lasu. Niestety takie rozwiązanie w ogóle nie bierze pod uwagę tych, z którymi wędrujecie. Jeśli tak zrobimy możemy być pewni, że spadnie na nas gniew towarzyszy - jeśli nie za samolubne opychanie się poziomkami, to przynajmniej za opóźnianie wędrówki. Mam więc dla Was inną propozycję: pierwszą garść zebranych poziomek po prostu oddajcie znajomym. "O poziomki! masz!".
Chodzi o to, żeby publiczność poczuła, że wracam do niej z czymś! Czymś specjalnie dla niej, czymś nowym, innym, lepszym. Czymś, po co warto było się schylać. Jeśli uda mi się to zrobić dobrze, każda następna wędrówka wzrokiem po podłodze, będzie dla publiczności oznaczała, że zaraz dostaną coś wyjątkowego. Pyszną, pełną słodkości poziomkę. Ważne jest to, żebyśmy zaakcentowali moment takiego powrotu. Pomocne w tym względzie są gesty połączone z mocnym kontaktem wzrokowym z publicznością.
Zauważcie, że w takim zbieraniu poziomek wykorzystujemy dwa procesy, które i tak się wydarzają. Pierwszym jest nasz błądzący po podłodze wzrok. Drugim jest powrót do naszych słuchaczy. I warto uświadomić sobie, że uciekamy, po to, żeby wrócić z czymś lepszym niż to, co mamy w głowie (nie mamy słów - szukamy słów). To i tak się dzieje, więc naszym jedynym zadaniem jest po prostu uwypuklenie tego procesu przed naszymi słuchaczami.
Ktoś z Was może zapytać: skoro to i tak się dzieje, to po co mamy zawracać sobie głowę jakimiś poziomkami? Już tłumaczę - "Zbieranie poziomek" to nic innego, jak przetarcie sobie mentalnego skrótu, w przypadku zacięcia się. Pamiętajcie: przerabiamy wadę, na zaletę.
Kiedy nazwiemy w odpowiedni sposób to, co może się nam przydarzyć na scenie, programujemy sobie też metodę na rozwiązanie danej niedogodności. Opowiadam, nagle łapię się, że mój wzrok pełza po podłodze. Wtedy nawet nie muszę myśleć, co zrobić dalej. Po prostu wiem, że właśnie zacząłem zbierać poziomki i naturalnym (tzn. wyuczonym) następstwem jest to, że za sekundę publiczność dostanie ode mnie coś słodkiego.
Czy naprawdę dostanie? Czasem tak, a innym razem nie, bo wiadomo, że nie na każdym krzaczku coś rośnie, ale czasem wzmocnienie jakiegoś gestu czy efektu, za którym nie stoją treści może mieć po prostu efekt komiczny. Ważniejsze jest jednak coś innego - "Zbieranie poziomek" programuje mnie pozytywnie. I o to przede wszystkim chodzi.
No dobrze, a może lepiej po prostu nie wlepiać wzroku w podłogę. Owszem - lepiej i naszą praktyką na scenie staramy się doprowadzić do tego, żeby zdarzało się nam to jak najrzadziej. Pamiętajmy jednak, że czasem o wiele płynniej będzie przejść przez nasz błąd i wyjść z niego za pomocą sztuczki, niż tracić energię na walkę z nim, a przez to - tracić też płynność występu.
Jeśli następnym razem zdarzy Wam się uciec od publiczności, spróbujcie pozbierać dla niej trochę poziomek, a potem z namaszczeniem wyciągnąć do niej rękę i powiedzieć: "To dla Was!". A jeszcze lepiej, spróbujcie znaleźć swoją własną sztuczkę, która zaprogramuje Was pozytywnie na wypadek podobnej wpadki.
Każde potknięcie może być sposobnością do odbicia się! Szukajcie i przede wszystkim: bawcie się opowieścią!
Do następnego,
Wasz
Gadający Świstak
Komentarze
Prześlij komentarz