PRZEPIS NA KRUPNIK PEŁEN SZCZĘŚCIA (DAJĘ SŁOWO CHALLENGE)
Dziś pierwsza odsłona naszej zabawy! Co prawda zazwyczaj Monika Rysuje, ale dziś jednak pisze, a ilustruję ja.
Słowa, które dostała ode mnie Monika to: Błazenek, Wiadro i Krupnik. Jak sobie z nimi poradziła? Przeczytajcie sami:
Przepis na Krupnik pełen szczęścia
Było raz sobie królestwo, którym rządził potężny władca. Lecz nie był on znany z tego, jak potężne miał mięśnie czy też umysł, a cielsko. Co dzień rano zjadał na śniadanie jajecznicę z trzech tuzinów jaj i dziesięć bochnów chleba. Na obiad ziemniaków i kiełbas tyle, ile mieściło się na królewskim stole, a na kolację wołał sera taką ilość, którą można byłoby wykarmić nie dwóch, a trzech takich króli. I tak dzień po dniu, król zjadał coraz więcej i więcej, przez co stawał się coraz grubszy i grubszy.
Jednak pewnego dnia władca obudził się z potwornym bólem brzucha. Dworzanie, czym prędzej podali królowi śniadanie, myśląc, że brzuch domaga się jedzenia. On jednak nie tknął ani śniadania, ani obiadu, ani nawet kolacji. Wył za to tak głośno, że jego wrzaski dotarły do uszu wszystkich poddanych. W królestwie zawrzało. ‘Potężny król umiera z głodu!’ - plotkowali dworzanie. I było w tym sporo prawdy, gdyż król jadł coraz mniej i mniej, przez co stawał się coraz chudszy i chudszy.
Zwołano do zamku najlepszych lekarzy i znachorów, jednak nikt nie wiedział, co jest powodem ogromnego bólu brzucha. Oferowali królowi zioła, eliksiry i zaklęcia. Nic jednak nie przynosiło rezultatów. Aż tu nagle jeden z nadwornych kucharzy, który nie jedno w życiu widział i nie jedno w życiu zjadł, rzucił okiem na wijącego się z bólu króla i odparł:
– Potężny Królu, Władco, chyba wiem, jak uśmierzyć twój ból! Jest taki przepis na pewną zupę, która potrafi wyleczyć z każdej niedoli. A zupę tę nazywają Krupnikiem pełnym szczęścia. Wystarczy kilka jej łyżek, a będziesz zdrów jak ryba!
Zgromadzeni wokół króla słudzy słysząc to, odetchnęli z ulgą, by po chwili zdać sobie sprawę, że żadne z nich nigdy nie słyszało o tajemniczej zupie, jaką jest Krupnik.
Czym prędzej ogłoszono, iż ten kto znajdzie przepis na Krupnik, a następnie go ugotuje, otrzyma tyle bogactw z królewskiego skarbca, ile będzie w stanie samodzielnie unieść, a jego portret zawiśnie w zamku po wsze czasy.
Z najdalszych zakątków królestwa przybywali kucharze, twierdzący, że znają przepis na tajemniczą zupę, jednak, żadnemu z nich nie udało się jej przyrządzić. Aż to, o całym zamieszaniu dowiedział się Młody Sprzątacz, któremu zbrzydło mycie podłóg. Wziął więc ze schowka stare wiadro i ogłosił, iż wyrusza w daleką podróż, aby odnaleźć przepis na Krupnik i ocalić potężnego władcę.
Młody Sprzątacz wędrował bardzo długo. Gdy tylko dotarł do wzgórza, poczuł się niezwykle spragniony. Udał się więc nad strumyk i napełnił wiadro do połowy wodą. Nim jednak zdołał ugasić pragnienie, zauważył, że w wiadrze pływa pomarańczowa rybka. Młody Sprzątacz uznał, że należy ją wypuścić z powrotem do strumyka, gdy nagle rybka przemówiła ludzkim głosem:
– Proszę, nie wyrzucaj mnie! Nie chcę wracać do tego strumyka. Jestem Błazenkiem i dopiero co udało mi się uciec z łap wstrętnego Olbrzyma, który chciał mnie przyrządzić na kolację. Zabierz mnie ze sobą, a obiecuję, że się odwdzięczę.
Młody Sprzątacz pomyślał sobie, że jego wiadro i tak jest już dość ciężkie, więc taka mała rybka nie zrobi wielkiej różnicy. Zgodził się zatem pomóc Błazenkowi i ruszył w dalszą drogę, aby odnaleźć przepis na Krupnik i ocalić potężnego władcę.
Młody Sprzątacz zawędrował jeszcze dalej, gdy nagle poczuł się bardzo głodny. Czym prędzej rozejrzał się dookoła i spostrzegł ziemniaczane pole, a na nim bardzo zatroskanego chłopa. Młody Sprzątacz zakrzyknął do niego:
– Hej, skąd to zatroskanie u Ciebie chłopie?
– Ah, młodzieńcze, ziemniaków obrodziło w tym roku, a pracować nie ma komu. Ja sam jeden to i do przyszłego lata będę je zbierać.
Wtem z wiadra rozległ się głos Błazenka:
– Poczciwy chłopie, ten oto Młody Sprzątacz został wysłany z ramienia samego króla na tajemną misję. Rzuć mu kilka ziemniaków do wiadra, a w drodze powrotnej ofiarujemy Tobie naszą pomoc.
Chłop zgodził się i obdarował Młodego Sprzątacza, który to ruszył w dalszą drogę, aby odnaleźć przepis na Krupnik i ocalić potężnego władcę.
A gdy tak szedł i szedł, coraz dalej i dalej, z wiaderka doszedł go głos Błazenka, wołającego o strawę. Młody Sprzątacz, jako że miał przy sobie wyłącznie ziemniaki. Rozejrzał się zatem dookoła i spostrzegł pole jęczmieniu, a na nim zapłakaną staruszkę wymachującą miotłą na wszystkie strony. Młody sprzątacz zakrzyknął do niej:
– Hej dlaczego płaczesz Staruszko?
– Ah, młodzieńcze, żniwa w tym roku dorodne, ale nic z nich nie zostanie, jeśli nikt nie przegoni tych wstrętnych ptaszysk.
Na te słowa, uniosła miotłę, przeganiając wygłodniałe wrony.
Wtem z wiadra rozległ się głos Błazenka:
– Poczciwa staruszko, ten oto Młody Sprzątacz został wysłany z ramienia samego króla na tajemną misję. Rzuć mu kaszy worek do wiadra, a w drodze powrotnej ofiarujemy Tobie naszą pomoc.
Staruszka zgodziła się i obdarowała Młodego Sprzątacza, który to ruszył w dalszą drogę, aby odnaleźć przepis na Krupnik i ocalić potężnego władcę.
Młody Sprzątacz zawędrował jeszcze dalej, w sam środek ciemnego lasu, w którym to stała stara chałupa, a z jej komina toczył się dym. Młodzieniec zajrzał przez okno i ujrzał wstrętnego Olbrzyma, smacznie śpiącego na swoim łóżku. Na stole zaś leżały przepastne tomiszcza ksiąg kulinarnych.
– Być może w którejś z nich, znajdę przepis na Krupnik pełen szczęścia!
Młody Sprzątacz pochwycił wiadro z Błazenkiem, ziemniakami i kaszą i po cichutku zakradł się do chałupy Olbrzyma. Na paluszkach podszedł do stolika i już miał pochwycić którąś z książek, gdy rozległ się potworny ryk.
- KTÓŻ ŚMIAŁ OBUDZIĆ MNIE Z MOJEJ POOBIEDNIEJ DRZEMKI!?
Młody Sprzątacz z przerażenia zapomniał języka w gębie. Wtem z wiadra rozległ się głos Błazenka:
- Wstrętny Olbrzymie, ten oto Młody Sprzątacz założył się ze mną, że nie będziesz w stanie rozwiązać mojej zagadki. Oczywiście, ja uważam, że ktoś o tak niezwykle rozwiniętych kubkach smakowych i tak niesamowitej inteligencji, bez problemu sobie z nią poradzi.
Zdezorientowany Olbrzym, łasy na komplementy, zgodził się wysłuchać zagadki. Błazenek spojrzał na zawartość wiadra i odparł:
- Cóż to za potrawa, którą można ugotować z wody, ziemniaków i kaszy?
Olbrzym myślał i myślał i myślał. Na jego bulwiastej twarzy ukazały się rumieńce. Aż zaczął włosy rwać z głowy. Nie chcąc jednak wyjść na głupca, sięgnął po ciężkie tomiszcze i zaczął wertować je, kartka po kartce. Mijały minuty, godziny, a Olbrzym nadal nie mógł znaleźć odpowiedzi.
W końcu zrezygnowany, powiedział do Błazenka:
- NIE WIEM! ZDRADŹ MI TĘ TAJEMNICZĄ POTRAWĘ, BO Z NIEWIEDZY KISZKI ZACZYNAJĄ GRAĆ MI MARSZA!
- Wstrętny Olbrzymie, niestety to już pozostanie tajemnicą. Przegrałeś, więc my ruszamy dalej.
Olbrzym ryknął z wściekłości i ruszył z łapami w stronę Młodego Sprzątacza. Ten jednak, zwinny niczym zając, czmychnął przez otwarte drzwi. Młodzieniec uciekał, ile sił w nogach, a tuż za nim biegł Olbrzym, pod którym trzęsła się ziemia. Udało się Młodemu Sprzątaczowi dobiec do pola jęczmienia, na którym poczciwa staruszka z płaczem przeganiała wrony. Wtem z wiadra rozległ się głos Błazenka:
- Młody Sprzątaczu, niech Olbrzym ruszy za tobą na pole. Jak tylko zatrzęsie się pod nim ziemia, wszystkie wrony wzlecą w powietrze. Olbrzym będzie musiał je odgonić, a wtedy ty czym prędzej uciekniesz.
Młody Sprzątacz zrobił tak, jak rozkazał mu Błazenek. Młodzieniec wbiegł na pole, a Olbrzym ruszył za nim. Wtem, ziemia się zatrzęsła i wrony wzbiły się w powietrze. Spłoszone ptaszyska otoczyły Olbrzyma, który próbował je wszystkie przegonić. Młody Sprzątacz uradował się, że udało mu się przechytrzyć Olbrzyma. Jednak radość ta nie trwała długo i Olbrzym przegonił wrony na dobre i ponownie ruszył w pogoń za młodzieńcem.
Młody Sprzątacz biegł, ile sił w nogach, a tuż za nim biegł rozwścieczony Olbrzym, pod którym trzęsła się ziemia. Udało się młodzieńcowi dobiec do pola ziemniaków, na którym to stał chłop z zatroskaną miną. Wtem z wiadra rozległ się głos Błazenka:
- Młody Sprzątaczu, niech Olbrzym ruszy za tobą na pole. Jak tylko zatrzęsie się pod nim ziemia, wszystkie ziemniaki wystrzelą w powietrze. Olbrzym będzie musiał je złapać, inaczej spadną mu one wszystkie na łeb, a wtedy ty czym prędzej uciekniesz.
Młody Sprzątacz zrobił tak, jak rozkazał mu Błazenek. Młodzieniec wbiegł na pole, a Olbrzym ruszył za nim. Wtem, ziemia się zatrzęsła i wszystkie ziemniaki wystrzeliły w powietrze. Przerażony Olbrzym zaczął łapać je czym prędzej. Młody Sprzątacz uradował się, że udało mu się przechytrzyć Olbrzyma. Jednak radość ta nie trwała długo i Olbrzym wyłapał wszystkie ziemniaki, odłożył na wielki stos i ponownie ruszył w pogoń za młodzieńcem.
Tym razem jednak Młody Sprzątacz dotarł do królewskiego zamku, w którym to słychać było jęki głodującego króla. Wtem z wiadra rozległ się głos Błazenka:
- Młody Sprzątaczu, niech Olbrzym ruszy za tobą do królewskiej komnaty. Jak tylko zatrzęsie się pod nim ziemia, wykrzykniesz ‘Potężny Królu, Władco. Przyniosłem tobie w podzięce za twą hojność podarunek z podróży. Rozkaż kucharzom zagotować wodę, gdyż dziś na kolację zupa z Olbrzyma!’
Młody Sprzątacz zrobił tak, jak rozkazał mu Błazenek. Wbiegł do królewskiej komnaty, a Olbrzym ruszył za nim. Wtem Młody Sprzątacz wykrzyknął to, co rozkazał mu Błazenek, a Olbrzym stanął jak wryty. Słyszał on bowiem wiele historii o potężnym Królu, który to apetyt miał nieposkromiony. Bojąc się, że skończy w królewskim brzuchu, Olbrzym uciekł, gdzie pieprz rośnie.
Młody Sprzątacz odetchnął z ulgą. Jednak Król w swej słabości, nie dosłyszał ani słowa o Olbrzymie i zapytał:
- Młodzieńcze, cóż to za zupa w twym wiadrze, którą chcesz mnie obdarować? Wtem z wiadra rozległ się głos Błazenka:
- Potężny Królu, Władco. Ten oto Młody Sprzątacz powrócił, by uleczyć jegomość z potwornego bólu brzucha. Odnalazł on bowiem przepis na tajemny Krupnik. Rozkaż swym kucharzom zagotować wodę w wielkim kotle, a najesz się dziś do syta!
Król spełnił prośbę Błazenka, po czym Młody Sprzątacz wyjął z wiadra to, co dostał od Chłopa i Staruszki, i umieścił na dnie żeliwnego kotła. Zalał to wszystko obficie wodą, dodał garść pieprzu i soli. Zamieszał i podał królowi do spróbowania.
Król zjadł pierwszą miskę z apetytem, a następnie kazał polać zupy wszystkim dworzanom. Aż w końcu na dnie kotła nie została już ani kropla.
Uzdrowiony Król natychmiast wydał dekret, aby Krupnik uczynić zupą narodową. Następnie hojnie nagrodził Młodego Sprzątacza oraz rozkazał nadwornym malarzom pochwycić za pędzle i uwiecznić Młodzieńca na płótnie.
Tak oto kończy się opowieść o bolącym brzuchu Króla, choć o Młodym Sprzątaczu i Błazenku nadal trwa. Zbrzydło im bowiem życie w zamku i wyruszyli oni w kolejną daleką podróż. Dokąd? Tego nie wie nikt.
A w królestwie po dziś dzień jego mieszkańcy mawiają, że na zły dzień i niepogodę, na ból brzucha i na miernotę, zjedz miskę Krupniku, a szczęście powróci.
KONIEC
Jak Wam się podobała bajka Moniki?
Po więcej oczywiście zapraszam na jej profile na fejsie i instagramie.
A za tydzień zapraszam na drugą bajkę, tym razem mojego autorstwa.
Komentarze
Prześlij komentarz