|
Gabriel Pacheco, Arka Edizioni |
Na warsztacie: Sinobrody, klucze, złe decyzje
Sinobrody należy do tych baśni, które wracają. Co ciekawe, z każdym kolejnym powrotem przynoszą ze sobą coś nowego. Czasem jest to opowieść o stłamszonej kobiecości, innym zaś razem o pieniądzach, albo tak jak dziś... o poznawaniu nowych ludzi, seksie i nie tylko.
Myślę o drzwiach do Krwawej Komnaty jako o pewnym teście, któremu to dziewczyna poddaje Sinobrodego.
Pozwólcie, że wytłumaczę: Załóżmy, że Sinobrody pozostawił swojej nowej żonie klucze, by ta mogła zapoznać się z całym domostwem. Można to tłumaczyć jako sposób na poznawanie swojego wybranka – zobacz, jak mieszkam, a dowiesz się kim jestem. Zresztą, Ileż to razy dom był symbolem psychiki? Może więc każdy przekręcony klucz i każde zwiedzone pomieszczenie były dla dziewczyny krokiem w stronę poznania swojego - Sinobrodego. Kiedy więc dziewczyna stawała przed drzwiami z pękiem kluczy jej uwaga mogła skupić się na jednym - dostaniu się do środka.
W takiej sytuacji, to nie pomieszczenie staje się wyzwaniem, ale drzwi. A przynajmniej łatwo jest wmówić sobie, że wystarczy dobranie odpowiedniego klucza do zamka i wszystko jest w najlepszym porządku - bo jeśli klucz przekręci się w zamku, oznacza to przecież sukces - zrobiliśmy co do nas należało!
Sam pokój staje się wtedy jedynie nagrodą. Wtedy łatwo wpaść można w pułapkę osądzania książki po okładce. Dziewczyna mogła przecież pomyśleć, że skoro drzwi się otwierają, to ona już "zna" Sinobrodego. To trochę jak dokańczanie za kogoś wypowiedzi, w połowie zdania. Problem w tym, że często to, co sobie dopowiadamy, nie do końca jest tym, co miała na myśli druga strona. A piękne drzwi bronią dostępu do nie do końca pięknego pomieszczenia.
I może nam się wydawać, że wiemy jak działa druga strona: co myśli, co czuje, co powie i jaka w ogóle jest, ale zapominamy, że nasza wiedza nie opiera się na dokładnym zwiedzeniu i zrozumieniu każdego z mijanych pomieszczeń, ale na tym, że udało nam się dopasować odpowiedni klucz do zamka. Reszta, to tylko nagroda. Tak samo jest w przypadku Krwawej Komnaty - klucz i zamek działają bezbłędnie... tylko nagroda dość kiepska.
W tym miejscu odskoczmy na chwilę od baśni do sytuacji bardziej przyziemnej - do poznających się ludzi. Rozpoczynanie nowej relacji jest bowiem podobne do tego, co robi dziewczyna w omawianej dziś opowieści.
Niech to będą dwie osoby siedzące na randce. Rozmawia im się świetnie i coraz więcej się o sobie dowiadują. Ta rozmowa jest dla nich jak przekręcanie kolejnych kluczy w kolejnych drzwiach. Informacje o tej drugiej osobie są tylko miłą nagrodą za gmyranie przy zamku. Niech te dwie osoby pójdą ze sobą do łóżka. I niech ich seks będzie nieziemski. Ten nieziemski seks to nie wiedza o drugim człowieku, a tylko kolejne drzwi i kolejny kluczyk. Czasami ta cała zabawa z kluczami (rozmowa, seks, wspólne aktywności) są tak fascynujące, że zapominamy nawet spojrzeć, co jest za drzwiami.
I czasem może się okazać choć zamek działa doskonale, to po drugiej stronie czeka na nas koszmar. Mąż alkoholik, a przecież tak świetnie się z nim rozmawiało. Biznesowy partner - oszust, a przecież przyszłość wydawała się taka świetlana. Dziewczyna o zbyt radykalnych poglądach, o których nie dowiedzieliśmy się wcześniej, bo skupiliśmy się za bardzo na fantastycznym seksie... albo czymkolwiek innym, co było jedynie zabawą przy zamku.
Kiedy bohaterka dowiaduje się, jaki jest jej mąż i co jest za tymi najważniejszymi drzwiami, jest już dla niej za późno i tylko dzięki gigantycznemu sprytowi i szczęściu udaje jej się ocalić skórę.
A był o wiele prostszy sposób na ocalenie skóry. Zamiast skupić się na zabawie przy zamkach, wystarczyło po prostu zajrzeć za drzwi. Te pierwsze. Myślę, że znalezione w środku przedmioty dałyby jej na tyle dużo danych, żeby nie brnęła dalej w ten dość podejrzany związek. I jeśli nawet nie zrozumiałaby tego w racjonalnie, to pojawiłoby się chociaż przeczucie, że coś jest nie tak.
Pamiętajcie więc: kiedy kogoś poznajecie, sprawdzajcie, co jest za drzwiami, bo może się okazać, że choć klucz pasuje idealnie, to jednak komnata za drzwiami nie ta.
Wasz,
Gadający Świstak
Przy okazji zapraszam też do innego tekstu, który poświęciłem tej baśni: PIOSENKA ZRANIONEJ DUSZY
Komentarze
Prześlij komentarz